sobota, 22 października 2016

ĆWICZENIA PRZYGOTOWUJĄCE DO GALOPU


ĆWICZENIA, GDY KOŃ NIE MASZERUJE.

Pod postem pod tytułem: „Tempo w stępie” pojawił się komentarz: „Wszystko powyżej jest dla mnie zrozumiałe, bardzo wartościowe i pomocne w teorii, ale ze smutkiem stwierdzam, ze na dzień dzisiejszy bardzo trudne do wykonania w praktyce. Jeszcze w stępie elementy do opanowania ale galop w moim wykonaniu to chaos, który każdego konia gasi zaraz po starcie....” W odpowiedzi na niego postanowiłam napisać posty, w których zasugeruję zrobienie paru ćwiczeń.

W tytule postu napisałam, że ćwiczenia, które opiszę, przygotowują wierzchowca i jeźdźca do pracy w galopie. Ale ćwiczenia te poprawiają przede wszystkim stan porozumienia i zrozumienia pracującej pary: jeździec – koń. Poprawiają rozluźnienie zwierzęcia i zaangażowanie zadu. Chcę też uprzedzić, iż nie zamierzam tu rozpisać instrukcji na pracę z koniem. To samo ćwiczenie wykonywane przez innego jeźdźca na innym koniu może przynieść inne reakcje i problemy. Chodzi o to, żeby nauczyć się odczytywać przyczyny takich, a nie innych reakcji zwierzęcia i pojawiających się problemów. Chodzi też o to, żeby szukać rozwiązań problemów na zasadzie dogadania się z podopiecznym. Przy podejściu człowieka wyrażającym polecenie: „masz to zrobić i już” te ćwiczenia nie przyniosą efektu.

1) Zakładam, że wasz koń rusza z pozycji stój do stępa, poproszony pukającymi łydkami. Dzięki temu już w pozycji „stój” jeździec może poćwiczyć pracę mięśniami brzucha, którymi później będzie „wysyłał” „prośby” o zwalnianie czy zatrzymanie. A w tym konkretnym ćwiczeniu rozciągnięte mięśnie brzucha mają informować konia: „bez względu na wszystko nie ruszaj się”. Zadanie polega na tym, żeby jeździec równocześnie zasugerował zwierzęciu, zaangażowanymi łydkami, chęć ruszenia do przodu. Ktoś może pomyśleć, że bez sensu jest dawanie zwierzęciu dwóch sprzecznych poleceń. Nie jest to jednak działanie bezsensowne, ponieważ konfiguracja tych dwóch sygnałów „tworzy” nowe odrębne polecenie. „Przesłaną” w ten sposób „prośbę” można porównać do zwrotu: „rozgrzej silnik”. Taka praca jeźdźca jest też trochę jak dolewanie paliwa, dzięki któremu pracuje silnik. Koń szykuje zadnie mięśnie do tego, by to właśnie tył ciała rozpoczął pracę a nie przód ciała. Przy tym ćwiczeniu zwierzę uczy się, że pracujące łydki jeźdźca wskazują na zadnie nogi jako na siłę napędową, że sygnał dawany łydkami nie oznacza tylko: „idź” albo „przyspiesz”. Wierzchowiec uczy się również prężyć w górę grzbiet i rozciągać mięśnie swoich „pleców”. A co najważniejsze: i jeździec i koń uczą się, że wodze to nie hamulec. Uczą się, że żaden „ruch” wodzami nie sygnalizuje zwierzęciu konieczności pozostania w pozycji stój. Dlatego też, przy tym ćwiczeniu jeździec musi trzymać ramiona swobodnie opuszczone, ustawione w jednej linii, czyli nie przeciągnięte w tył i nie skierowane do przodu. Łokcie powinny być lekko zgięte, wysunięte do przodu- nie mogą „leżeć” przy bokach torsu. Dzięki temu człowieka nie będzie kusiło, by zacisnąć pachy. Dłonie jeźdźca trzymają wodze lekko napięte tak, by „tworzyły” przedłużenie ręki. Wyobraźcie sobie, że macie ręce tak długie, że dłońmi, zamiast wodzy, trzymacie kółka od wędzidła. Nie wciskajcie tego wędzidła w kąciki końskich „ust” ale nie pozwólcie też, by wędzidło „wypadało” z pyska zwierzęcia.

2) Trzymajcie wędzidło tak, jakbyście chcieli je zatrzymać w „jednym miejscu”. Przy pomocy tych samych sygnałów dawanych pukającymi łydkami i mięśniami brzucha, „poproście konia o zrobienie paru kroków i ponowne zatrzymanie. Nie wolno oddawać mocniej rąk do przodu przy ruszaniu ani cofać przy zatrzymywaniu. Na czym więc polega różnica w sposobie pracy sygnałami podczas „rozgrzewaniu silnika” i przy ruszaniu? Na dopasowaniu ich intensywności. Kiedy „prosimy” wierzchowca o kroki w przód, mięśnie brzucha muszą trochę „odpuścić” i „lżej” „trzymać” zwierzę. Ważne jest również „nastawienie” ciała jeźdźca. Przy poleceniu: „stój” wyobraźnia jeźdźca „dyktuje” ciału informację: „nigdzie nie idę”. Przy „prośbie”: „ruszamy”, dawanej podopiecznemu, ciało jeźdźca sygnalizuje chęć podążenia za ruchem konia. Nie znaczy to, że ciało jeźdźca wykonuje jakikolwiek ruch. To ma być tylko nastawienie i wyobraźnia, a ciało cierpliwie czeka na pierwszy krok wierzchowca.

3) Dopasowując intensywność sygnałów, można „poprosić” wierzchowca o zrobienie paru kroków w tył. „Praca” i ustawienie rąk jeźdźca, wodzy, wędzidła nie może się zmienić. Cofanie jest ruchem „odbitej od ściany piłki”, jest w pewnym sensie ruchem w przód.. Mocniej rozciągnięte mięśnie brzucha, stanowczo nie pozwalające zwierzęciu na ruszenie do przodu, staną się wraz z zatrzymanym w miejscu wędzidłem „murem”, od którego „odbije się” koń i odrobinę cofnie. Intensywnie pracujące łydki jeźdźca muszą „pchnąć” ciało konia na „mur”, żeby mogło się od niego „odepchnąć”.

4) Kolejne ćwiczenie w pozycji „stój”- to „zginanie” końskiej szyi. Także przy tym ćwiczeniu „prosimy” wierzchowca o pozostanie w miejscu „wykorzystując” własne mięśnie brzucha. Odstawioną wyraźnie od końskiej szyi ręką zasugerujcie zwierzęciu, by zgięło szyję. Delikatnymi, powtarzanymi i krótkimi szarpnięciami, powoli i stopniowo zachęćcie podopiecznego do takiego ruchu. Ręką powinniście pracować tak, jakbyście chcieli lekko przesunąć wędzidło po końskim języku. Ruch ręki przypomina gest zapraszający do wejścia. Dłoń i nadgarstek powinny być tak ustawione, jakbyście chwalili się zegarkiem. Oczywiście warunkiem dobrze wykonanego ćwiczenia jest pozostanie zwierzęcia na miejscu. Nie może on wykazywać chęci ruszenia za własnym nosem. Łydka, od strony w którą akurat „prosicie” o zgięcie, powinna pracować i dawać pukające sygnały. To ona wysyła „polecenie”: „zegnij szyję”. Wiem, że wydaje się to niektórym z was dziwne, ale tak właśnie być powinno. Ręka, poprzez wodze, wskazuje podopiecznemu: „chodzi mi o twoją szyję, o miejsce u jej nasady, chcę byś rozluźnił tam mięśnie, wskazuję tobie kierunek pracy szyją, nie stawiaj proszę oporu”. Ale to łydka jeźdźca „mówi”: „zegnij” szyję. Ta łydka powinna również „współpracować” z mięśniami brzucha jeźdźca i przesyłać informacje: „nie próbuj ruszyć ciałem w stronę, którą wskazuje wodza”. Inaczej mówiąc: wyznacza granicę z boku konia, której nie wolno mu przekroczyć. Takie ćwiczenie to pierwsza lekcja dla konia i jeźdźca „mówiąca”, że nos nie jest przewodnikiem, wodze nie są kierownicą, że mięśnie szyi zwierzęcia powinny być rozluźnione. To ćwiczenie uczy jak „uzyskać” takie rozluźnienie oraz nieustannie uczy, że łydki jeźdźca to nie tylko „poganiacze” a wodze to nie „hamulec”.



5) Sugeruję też wykonywanie ćwiczenia na równowagę jeźdźca. Nie trzymając się rękami wodzy ani nie trzymając się siodła rękami czy kolanami, stańcie w strzemionach. Znajdźcie taką pozycję dla własnych nóg, żeby swobodnie i bez napięć ciała, dla utrzymania się nad siodłem, móc przybrać wyprostowaną pozycję ciała. Wasze ręce powinny być mocno wysunięte do przodu i „udawać”, że trzymają wodze. Ręce z cofniętymi łokciami pozwalają na zaciskanie pach i na utrzymywanie równowagi przy pomocy napięcia mięśni. Ze stojącej pozycji „przejdźcie” w pozycję pół-siadu, nadal bez przytrzymywania się czegokolwiek i z rękami wysuniętymi przed siebie. Potem powróćcie do pozycji stania w strzemionach z wyprostowaną postawą. I tak na zmianę. Potem proponuję wykonanie pierwszego, drugiego, trzeciego i czwartego ćwiczenia, stojąc w strzemionach wyprostowani i w pozycji pół-siadu. Jeździec uczy się przy tym ćwiczeniu pracować łydkami, wodzami (nad rozluźnieniem mięśni szyi konia) i mięśniami brzucha, mając biodra uniesione nad siodło. Taka umiejętność bardzo się przyda podczas galopowania w pół-siadzie.

W następnym poście zasugeruję ćwiczenia w stępie i kłusie, ale namawiam do zrobienia opisanych w tym poście ćwiczeń. Mogą wydawać się prostymi i bezproblemowymi ale uwierzcie, prawidłowe ich wykonanie nie jest łatwe. Nie łatwe jest opieranie się pokusie pomagania sobie zaciągniętymi wodzami. CDN




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...