środa, 24 maja 2017

PRZEJŚCIA – ĆWICZENIA NA PODSTAWIENIE KOŃSKIEGO ZADU I ROZLUŹNIENIE GRZBIETU (praca na lonży)


Od samego początku przygody z jeździectwem słyszałam o konieczności „robienia” na koniu jak największej ilość przejść z chodu w inny chód. Przejścia te miały przysłużyć się zwierzęciu i pomóc we wzmocnieniu i nabudowaniu mięśni zadu. I faktyczne, prawidłowo wykonane przez konia przejścia są znakomitym ćwiczeniem wzmacniającym tylną część ciała zwierzęcia. Prawidłowe przejścia są również ćwiczeniem rozluźniającym krzyżowo – lędźwiowy odcinek grzbietu wierzchowca. Kładę jednak nacisk na słowo: „prawidłowo”. To, że koń przechodzi z chodu w inny chód nie znaczy, że dokonuje się proces wzmacniania zadu. Przejście do niższego chodu albo zatrzymanie poprzez bolesne zaciągnięcie wędzidła przynosi zwierzęciu więcej szkody niż pożytku. Również nic nie warte jest przejście do wyższego chodu, zainicjowane uciskaniem i wypychaniem końskiego grzbietu oraz wrzynaniem pięt między końskie żebra. 




O sposobach rozmowy z koniem przy pomocy łydek, dosiadu i mięśni ciała pisałam już nie raz. Opisywałam jak wierzchowiec powinien reagować na nasze poczynania i jak wykonać polecenie. Zwierzęciu jednak dużo łatwiej jest prawidłowo odpowiedzieć nasze prośby, gdy wcześniej nauczy się wykonywać ćwiczenia, których jeździec wymaga, bez obciążonego grzbietu. Dotyczy to również przejść z chodu w inny chód. Namawiam więc was do świadomej pracy z wierzchowcem z ziemi.

Czym powinno się wyróżniać prawidłowe przejście zwierzęcia z chodu w chód? Między innymi tym, że koń zaczyna i kończy marsz, w danym chodzie, zadnią nogą. Nie znaczy to, że ten „ruch” nogą ma być celem samym w sobie. Ma on być efektem angażowania zadu do pracy, efektem pracy nad odciążeniem i rozluźnieniem przodu ciała oraz efektem pracy nad ustawieniem i zrównoważeniem ciała konia. To tak samo, jak efektem tej samej pracy ma być opuszczenie głowy i szyi konia. Większość jeźdźców zakłada jednak, że opuszczanie głowy i szyi rozpoczyna pracę nad całą resztą wymienionych elementów i całą swoją „energię”, siłę i patenty wkładają w ściąganie końskiej głowy w dół. Ostrzegam więc, że jakiekolwiek siłowe próby wymuszenia na zadniej nodze wierzchowca owego „ruchu”, nie sprawią, że przejście konia z chodu w inny chód będzie prawidłowe. Inaczej jeszcze mówiąc, ćwiczeniem jest praca nad tym, żeby koń zakończył i zaczął ruch zadnią nogą, ćwiczeniem jest przygotowanie ciała konia, a nie sam ruch nogi.

Oczywiście bardzo trudno jest zauważyć czy koń zaczyna i kończy dany chód od zadu. Szczególnie trudno w kłusie i galopie. No i osiągnięcie efektu wymaga czasu, cierpliwości, pracy i zrozumienia podopiecznego. Ale w pracy z wierzchowcem najważniejsze jest wiedzieć do jakich efektów dążymy. Z czasem człowiek nauczy się je dostrzegać.

Najłatwiej zaobserwować ruch zadnich nóg przy zatrzymaniu zwierzęcia.




Żeby osiągnąć taki efekt, koń musi reagować na sygnały proszące o zatrzymanie dawane głosem i lonżą przy równoczesnym działaniu batem. Bat ma zachęcać do angażowania zadu do pracy, do ostatniego kroku. Pracując tymi pomocami podczas stępa, pomaga się również zwierzęciu zrozumieć, że powinien odciążać przód ciała. Do osiągnięcia efektu zatrzymania „z zadniej nogi” ważne jest także prawidłowe ustawienie konia – jego zadnie nogi powinny kroczyć tym samym torem co przednie. Wierzchowiec nie może „uciekać” zewnętrzną łopatką na zewnątrz koła i ścinać łuku wewnętrzną łopatką. Nie może „wisieć” na lonży i samowolnie zmniejszać koła. Na tym filmiku pracuję na trójkątnym wypinaczu podpiętym z zewnętrznej strony wierzchowca. Wypinacz imituje działanie zewnętrznych pomocy jeźdźca i wraz z pracującą lonżą i batem uczestniczy w procesie tłumaczenia zwierzęciu, jaką powinien przyjąć postawę ciała.

To samo ćwiczenie wałaszek wykonuje podczas pracy na lonży na kantarze i bez wypinaczy.




Nagrałam to ćwiczenie w takiej formie, żebyście mogli zobaczyć, że prawidłowy efekt – prawidłową odpowiedź konia można uzyskać bez dodatkowego sprzętu. Prawidłowo wykonane przez wierzchowca ćwiczenie jest efektem pracy, a nie efektem zaopatrzenia go w jakikolwiek sprzęt. Wypinacze i wędzidło mają pomóc w pracy, a nie być instrumentem, który ją zastąpi.

Trudniej namówić konia, żeby ruszył z pozycji „stój”, robiąc pierwszy krok zadnią nogą. Zazwyczaj inicjuje ruch przednią kończyną.



Udało mi się namówić wałaszka do prawie równoczesnego ruszenia zadnią i przednią nogą. To spory sukces. Przygotowanie konia do tego ruchu zaczyna się od prawidłowego zatrzymania, zatrzymania z zaangażowanym zadem, które opisałam wyżej.



Zwierzę potrzebuje pracy i ćwiczeń, które pozwolą mu zrozumieć o co go prosimy, gdy pracujemy batem do lonżowania. Musi zrozumieć, że prosimy o zaangażowanie do pracy zadnich nóg, prosimy, żeby to one inicjowały ruch. Spróbujcie namówić swojego wierzchowca o przestawienie zadniej nogi, bez ruszenia do przodu, bez napierania na wędzidło, a tym samym na waszą rękę trzymającą wodze. Żeby zwierzę nie pomyślało, że prosimy go o przesunięcie zadu w bok, warto to ćwiczenie na początku wykonywać przy „ścianie”.


Przygotowałam też filmiki z kłusem i galopem. Nie wiem czy zobaczycie na nich to, o czym piszę w tym poście, ale może dla niektórych z was będą one inspirującą wskazówką do pracy nad zaangażowaniem końskiego zadu. Najważniejsze jest, żebyście zdali sobie sprawę, że nie zadany zwierzęciu „ruch” jest najważniejszy w pracy z koniem, a przygotowanie do niego i do jego wykonania. Koń będzie się bardzo starał i da z siebie wszystko, żeby jak najlepiej odpowiedzieć na polecenie jeźdźca, jeżeli ten drugi dokładnie wyjaśni swojemu podopiecznemu, jak ma się przygotować do pracy na „zadany temat”.











Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...