niedziela, 23 lipca 2017

SKUPIENIE KONIA - CIĄG DALSZY


Przeczytaj: 
Skupienie konia

Skupianie uwagi na opiekunie i współpracy z nim jest dla wierzchowca wyczerpującą i trudną pracą. Niestety, w naturze konia nie leży skupianie się na pracy, ani na kimś kto tej pracy od niego wymaga. Tego skupienia zwierzę musi się nauczyć. Człowiek powinien uczyć konia skupienia nie tylko na samym treningu, ale już podczas przygotowań do treningu. Do tych przygotowań zaliczam nawet wyprowadzanie konia z boksu i ustawienie na stanowisku, no i oczywiście czyszczenie i kiełznanie. Skupiania uczymy również podczas prowadzenia wierzchowca na plac treningowy i podczas wsiadania na niego. Jakże częsty jest widok wiercącego się zwierzęcia przy tych czynnościach. Wierceniu towarzyszy nieraz odkopywanie się, przepychanie i pchanie się na człowieka, rzucanie głową, odsadzanie, próby podgryzania i zapieranie się. Ci z was, którzy przeczytali pierwszy post dotyczący skupienia konia, domyślają się pewnie, że tak zachowujące się zwierzę mimo wszystko jest skupione. Skupione na kombinowaniu w jaki sposób i jak najdosadniej powiedzieć opiekunowi: „odczep się”. Wielu jeźdźców znajduje oczywiście szybkie rozwiązanie na takie zachowania podopiecznego. Czyszczone i ubierane zwierzę przypina się na dwa uwiązy, zakłada mu do czyszczenia ogłowie z wędzidłem albo wykonuje wszystkie czynności „walcząc” z koniem i krzycząc nieustannie na niego. Rozpychanie się zwierzęcia opiekunowie odwzajemniają „szturchańcem”, a siodło zakładają „biegając” z nim za wiercącym się podopiecznym. Popręg zapinają, równocześnie odsuwając się i chroniąc przed końskimi zębami i kopytami. Podstawą rozwiązania tych problemów powinna być nauka skupiania konia na współpracy, pracy i na opiekunie.

O braku skupienia wierzchowca na opiekunie i wspólnej pracy może świadczyć, na przykład nieustanne wiercenie się i dreptanie zwierzęcia podczas czyszczenia. Może być również buntem przeciw złej pracy, pokazaniem strachu przed jazdą itp. Załóżmy jednak, że powodem wiercenia zwierzęcia jest brak jego skupienia. Uwiązywanie konia na coraz krótszym odcinku uwiązu albo wiązanie na dwa, żeby się nie ruszał, świadczy o braku zrozumienia problemu przez opiekuna. Może to też świadczyć o braku wiedzy jeźdźca na temat tego, jak się z koniem rozmawia i jak powinno się przekazywać mu wiedzę. O braku porozumienia w temacie skupienia konia, świadczą wszystkie środki przymusu stosowane przez człowieka, które ustawiają zwierzę na miejscu i nie dają mu szans na poruszenie się. Może się oczywiście zdarzyć, że koń stwarza swoim zachowaniem zagrożenie dla opiekuna i zastosowanie wiązania na dwa uwiązy czy innych „środków pomocy” jest konieczne. Muszą być to jednak środki doraźne – tymczasowe, jak antybiotyk. Nie mogą zastąpić pracy z koniem, nie mogą zastąpić jego edukacji i nie mogą być rozgrzeszeniem dla braku wiedzy opiekuna zwierzęcia. Jak uczyć konia skupiania? To żmudna praca wymagająca cierpliwości i spokoju. Można zacząć od „dogadania” się z koniem na temat miejsca jego ustawienia przy czyszczeniu i obsłudze. Tu zacytuję fragment z postu z początków mojej blogowej działalności: „Pewnie każdy jeździec robił coś, czy robi na wyścigi z koniem. Lepsze rezultaty daje jednak spokojne, uparte, a czasami "upierdliwe" ustawianie zwierzęcia na wyznaczone mu miejsce. On dwa kroki w lewo, Ty go dwa kroki w prawo. On krok do przodu, Ty go o krok cofasz itd. Wykonujemy zamierzoną czynność dopiero wtedy, gdy koń „postanowi” nie ruszyć się już z miejsca.”


Wielu opiekunów koni nie zgodzi się ze mną i będą twierdzić, że zamiast takiej pracy wystarczy uwiązać konia tak, by ograniczyć i w miarę możliwości zablokować jego kombinacje. Wydaje im się, że w ten sposób szybciej i łatwiej będzie im zapanować nad wiercącym się koniem. Nawet jak się im uda zapanować, to takie rozwiązanie problemu ma swoje nieciekawe konsekwencje. Takie wiązanie, szczególnie młodego konia, wywołuje u niego lęk. Prowokuje do spinania się i odsadzania. Wierzchowiec im mniej skrępowany, tym pewniej i swobodniej się czuje, a to wzmaga jego odwagę, pozwala się rozluźnić i uczyć. „Siłowe” ustawienie prowokuje zwierzę do skupienia się na tym, jak się uwolnić od ograniczeń krępujących ruchy, prowadzi do narastania strachu, prowadzi do otępienia konia albo do postawy wyrażającej rezygnację oraz mechaniczne i bez - emocjonalne „odbębnianie” obowiązków.

Ćwiczeniem, które pomoże wam skupić na sobie konia, jest nauczenie zwierzęcia, by zaakceptował waszą dłoń położoną na jego nosie, w miejscu, w którym zapina się nachrapnik. Nie chodzi jednak o to, by położyć tam dłoń i zaraz zdjąć. Koń powinien bez sprzeciwu pozwolić nam na dotyk na grzbiecie nosa. Większość wierzchowców nie toleruje dłuższego dotyku ręki opiekuna w tym miejscu. Jak namówić zwierzę do akceptacji dłoni? Połóżcie rozluźnioną dłoń na nosie podopiecznego, delikatnie obejmijcie i podążajcie ręką za ruchem głowy wierzchowca. Uniemożliwiacie w ten sposób „zrzucenie” waszej dłoni. Jak zwierzęciu uda się pozbyć waszego dotyku, to powtórzcie ćwiczenie. W momencie, gdy koń uspokoi głowę, to pochwalcie go i dajcie nagrodę. Wierzchowiec może też przy waszym dotyku próbować się cofać. Wówczas nie zdejmujcie ręki z nosa tylko drugą ręką lekko podszczypujcie kłodę zwierzęcia w miejscu, gdzie działacie łydką, gdy siedzicie w siodle. Cofajcie się z podopiecznym, dając równocześnie sygnały do momentu, aż przestanie się on cofać. Pochwalcie zwierzę. Sporym sukcesem byłoby, gdyby koń nadal podszczypywany i trzymany za nos ruszył do przodu i wrócił na miejsce. Po prawidłowej reakcji znowu należy się zwierzęciu pochwała.

Wierzchowcom w skupianiu się na pracy i na człowieku bardzo pomaga „kontakt wzrokowy”. Konie bardzo dokładnie nas obserwują, jednak nie chcą żebyśmy o tym wiedzieli. Z dużym oporem przychodzi im takie „oficjalne” patrzenie na nas. Patrzenie, podczas którego nasze oczy i jego jedno lub drugie oko mogły „się spotkać”. Moi podopieczni, z którymi pracuję już dłuższy czas wiedzą, że mają mnie obserwować i szukać ze mną wzrokowego kontaktu. Każdego wierzchowca, z którym rozpoczynam współpracę, muszę nauczyć patrzenia mi w oczy i patrzenia na mnie. Naukę zaczynam właśnie podczas obsługi zwierzęcia. Jak uczę? Przywołuję go po imieniu i proszę o takie ustawienie głowy i szyi, by mógł na mnie patrzeć. Proszę o to kładąc dłoń na jego nosie, gdy potrafi bez buntu ją zaakceptować. Gdy jeszcze nie potrafi, daję sygnały trzymając za uwiąz albo kantar. Patrzę wówczas na jego oko i czekam aż wyraźnie, chociaż na moment, odwzajemni się i zerknie mi w oczy. Oczywiście zwierzę zostaje za to nagrodzone. Za każdym razem, gdy napotykam problem przy obsłudze konia, rozwiązywanie go zaczynam od nawiązania kontaktu wzrokowego i w miarę możliwości utrzymuję go jak najdłużej, albo ponawiam. Jedna z moich podopiecznych bardzo buntowniczo reagowała między innymi na zakładanie siodła i podpinanie popręgu. Próbowała mnie podszczypywać zębami. Szurała nimi też po metalowych elementach boksów. Podnosiła nogę, strasząc kopnięciem. Oczywiście napinała się przy tym niemiłosiernie, czasami napierała na mnie, albo, co robiła rzadziej, odsuwała się ode mnie, chcąc uniknąć założenia siodła. Oduczając ją tych złych nawyków egzekwowałam od niej, żeby przyglądała się czynności zakładania czapraka, pozwoliła w tym czasie trzymać dłoń na nosie i szukała ze mną kontaktu wzrokowego. To samo działo się podczas zakładania siodła i zapinania popręgu. Wiem, że wykonywanie naraz tych czynności jest dość trudnym zadaniem, ale da się to zrobić przy odrobinie chęci i samozaparcia i wiem, że dla uzyskania efektu warto spróbować. A efektem jest brak sprzeciwu zwierzęcia na siodłanie.

O braku skupienia zwierzęcia świadczy również fakt, że podopieczny nie podaje nóg do wyczyszczenia kopyt. Musicie jednak zrozumieć co mam na myśli pisząc: „nie podaje”. Kiedy człowiek musi pchać się na konia siłą całego swojego ciała, żeby również z użyciem siły poderwać mu nogę do wyczyszczenia kopyta, to jest to właśnie „niepodawanie”. Człowiek pozwala wówczas zwierzęciu nie skupiać się na tej czynności. Pozwala mu nie rozumieć prośby, pozwala być biernym uczestnikiem tej czynności i pozwala nie podawać nóg. Pozwala na to wszystko przez to, że sam mu je podnosi. Niechęć konia do podawania nóg jest spowodowana przede wszystkim brakiem równowagi – a dokładnie brakiem umiejętności utrzymania jej na trzech nogach. Jednak podczas nauki podawania nóg nie może zabraknąć elementu skupienia się zwierzęcia na zrozumieniu polecenia i na samodzielnym ich wykonaniu. Inaczej mówiąc człowiek powinien wysłać zrozumiały sygnał – prośbę: „podaj nogę”, a koń w odpowiedzi powinien sam tą nogę podać. Wszystko powinno odbyć się bez siłowego angażowania się człowieka i jego podopiecznego. Ważny jest również sposób odstawiania nogi na ziemię przez konia. Musi on pozwolić opiekunowi postawić powoli nogę na podłoże. Wiele koni wyszarpuje nogę po wyczyszczeniu kopyta, nieraz odstawiając ją z impetem i tupnięciem. Zwierzę nie powinno obciążać trzymanej przez człowieka nogi przed postawieniem - gdy kopyto znajduje się jeszcze w dłoni człowieka. Żeby wierzchowiec współpracował w ten sposób, potrzebne jest jego skupienie i rozumienie prośby czy polecenia.
Powiązany post: Podnoszenie końskich nóg

O siodłaniu już wspomniałam wyżej. Jednak bunt konia przeciwko zakładaniu siodła najczęściej związany jest ze złą pracą jeźdźca w siodle. Związane jest ze sztywnymi, wklęsłymi i obolałymi plecami zwierzęcia. Same ćwiczenia i paca nad skupianiem uwagi podopiecznego nie wystarczy. Konieczna jest praca jeźdźca w siodle skupiona na odciążaniu przodu ciała zwierzęcia, angażowaniu jego zadnich kończyn do pracy i na podstawianiu zadu. Dzięki temu wierzchowiec zacznie prężyć grzbiet, wzmacniając w ten sposób mięśnie, a tylko to zapewni mu możliwość bezbolesnego i bez - urazowego niesienia człowieka. CDN






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...