niedziela, 14 października 2018

KŁUS ĆWICZEBNY


Kłus ćwiczebny to „zmora” jeździectwa. I wcale nie mam na myśli tego, że to zmora uczących się jeźdźców. Nie - kłus ćwiczebny to koszmar dla koni. A to dlatego, że jazda kłusem ćwiczebnym jest najczęściej bezmyślnym „klepaniem tyłkiem” przez jeźdźca w grzbiet zwierzęcia. Im bardziej adept sztuki jeździeckiej odbija się sztywno ciałem w siodle, tym dłużej ćwiczy to wysiadywanie w siodle. Konie szkółkowe otrzymują od losu wielokrotną dawkę „oklepywania”. To „klepanie” jest teoretycznie konieczne do wyćwiczenia siedzenia w siodle na koniu idącym kłusem. Instruktorzy i trenerzy każą z uporem maniaka męczyć wierzchowce, bo jeźdźcy muszą wyjeździć swoje „godziny”. Szkoleniowcy nie widzą innego sposobu nauczenia się sztuki siedzenia z przyklejonymi pośladkami do siodła. Jeźdźcy ćwiczą owe siedzenie czasami przez całe treningi – ćwiczą w siodle ze strzemionami, bez strzemion i na oklep. I ćwiczą tylko to siedzenie, ćwiczą nie spadanie z konia w kłusie, ćwiczą przyklejanie pośladków do siodła – nie ma w tej nauce miejsca na działanie pomocami, które pozwolą na „konwersację” z koniem. Nie ma w tej nauce mowy o tym, że wierzchowiec rozluźniony, wierzchowiec, który pręży grzbiet, jest zwierzęciem przygotowanym do niesienia uczącego się jeźdźca. Nie ma w tej nauce mowy o tym, jak adept sztuki jeździeckiej ma połączyć naukę wysiadywania kłusa z nauką tego, jak przygotować zwierzę do niesienia uczącego się człowieka.

Wyjeżdżanie godzin w kłusie ćwiczebnym jest też świetną receptą na brak pomysłu instruktora na prowadzenie treningu. Wystarczy zadać uczniom 20 kółek w kłusie ćwiczebnym i już instruktor ma dobre pół godziny czasu na pogaduszki w Messenger. Nikt nie bierze pod uwagę, że to jest także pół godziny tortur dla zwierzęcia.

Przy takiej „nauce” tworzy się „błędne koło”. Im bardziej jeździec odbija się od siodła i grzbietu konia, im bardziej podskakuje nie mogąc „przykleić” pośladków do siedziska, tym bardziej koń usztywnia grzbiet i robi go wklęsłym. A im bardziej wierzchowiec ma sztywny grzbiet, tym trudniej jeźdźcowi zgrać się z ruchem konia bez odrywania pośladków od siodła. Zresztą dokładnie to samo tyczy się galopu w pełnym siadzie. Ucząc się więc pełnego siadu w tych dwóch chodach, jeździec musi równocześnie uczyć się pracować dosiadem, łydkami i rękami, by móc „rozmawiać” z koniem. Ucząc się pełnego siadu, jeździec musi równocześnie umieć poprosić konia o „przygotowanie” grzbietu do niesienia siedzącego jeźdźca.

Jak już wspomniałam, większość jeźdźców uczy się tylko siedzenia na koniu, siedzenia bez zwracania uwagi na warunki fizyczne ciała wierzchowca. W związku z tym pomysły na utrzymanie się w siodle na sztywnym koniu, którego wklęsły i sztywny grzbiet nie pozwala na wygodne siedzenie, są przeróżne. Jednak obojętnie jaki to jest pomysł, mało który z tych siedzących jeźdźców jest w stanie ruszyć jakąkolwiek z części swojego ciała. Mało który z jeźdźców jest w stanie rozluźnić swoje mięśnie. Pomysły na siedzenie w siodle zaczynają od siłowego zaciskania i trzymania się kolanami siodła, poprzez podtrzymywanie się na zaciągniętych wodzach, aż po siłowo wciskające się w siodło pośladki. Żeby wysiedzieć w siodle, jeźdźcy siłowo pchają swojego wierzchowca i przesadnie odchylają się. Kiedyś na czempionatach widziałam jeźdźca, który plecami opierał się prawie o tylny łęk siodła – i wcale nie wyolbrzymiam. Nie wiem jak on prowadził konia w takiej pozycji.

Problem z prawidłowym siedzeniem w siodle (pełnym siedzeniem w siodle) zaczyna się od złego założenia co do miejsca w naszym ciele, które ma amortyzować ruch konia. Większość z jeźdźców zakłada, że to rola bioder, miednicy i lędźwiowo – krzyżowego odcinka pleców. Jeźdźcy machają biodrami, jakby pośladkami wycierali siedzisko siodła. Spiętymi i pchającymi biodrami prowokują wierzchowca do „spłaszczania” ruchu, bo łatwiej taki wysiedzieć. Ruch konia powinien być jednak sprężysty i wyraźnie wybijający w górę, a amortyzować powinny go wszystkie stawy naszych nóg. Żebyście uświadomili sobie o czym mówię wyobraźcie sobie, że powozicie wozem drabiniastym, jadącym polną drogą pełną dziur i wystających korzeni. Jedziecie, stojąc na ugiętych nogach i amortyzujecie nogami kołyszący ruch pojazdu. W dłoniach trzymacie wodze ciągnącego konia ale nie możecie na nich się uwiesić żeby utrzymać równowagę. Jadąc wierzchem, waszym wozem drabiniastym są strzemiona i na nich powinniście oprzeć i utrzymać swoją równowagę. Na grzbiecie konia jest łatwiej niż na wozie, bo pod pośladkami macie siedzisko, na którym możecie przycupnąć ale absolutnie nie wolno tam przenieść ciężaru ciała i amortyzacji ruchu konia. Wracając do porównania z wozem - to taką podpórką, porównywalną do grzbietu końskiego, byłoby siodełko rowerowe z długą sztycą, wyciągnięte z ramy roweru i oparte ale nie przytwierdzone do podłogi wozu. Muszę jednak zaznaczyć, że ta sztyca powinna być ustawiona w pionie i tuż pod waszym krokiem a nie pod kątem, żeby wygodnie oprzeć pośladki. Gdybyście przycupnęli okrakiem na takim siodełku, nie odważylibyście się rozsiąść się na nim wygodnie jak na stabilnym krześle. Wasze pośladki znalazłyby podparcie ale rolę amortyzującą ruch wozu zostawilibyście swoim nogom.

Kolejną ważną kwestią przy prawidłowej pracy w kłusie ćwiczebnym jest prosta postawa i równowaga jeźdźca. Tak wiem, postów o dosiadzie jeźdźca w równowadze napisałam już niezliczoną ilość. Jednak uważam, że nigdy nie będzie ich dosyć. O dosiadzie można mówić w nieskończoność, tak jak w nieskończoność człowiek powinien nad dosiadem pracować. Zatem – kojarzycie instrukcję, którą znajdziecie w prawie każdej książce o jeździe konnej – instrukcję o linii prostej od ramienia do stopy, wzdłuż której jeździec powinien trzymać postawę ciała? Instrukcja ta niestety nie zawiera informacji na temat tego, jak powinny być ułożone kolana jeźdźca. W związku z tym można mieć kolana podciągnięte pod samą „brodę” i zaciśnięte pachwiny, a łydki cofnąć na tyle daleko, by stopami zmieścić się w owej linii. A układ kolan w dosiadzie na końskim grzbiecie jest bardzo ważny – wręcz kluczowy.





Wyobraźcie sobie, że ta słynna linia od ramion do stóp, to boczna krawędź płaszczyzny „przecinająca” wasze ciało. Przy utrzymanej równowadze ciała, płaszczyzna ta będzie „ustawiona” w idealnym pionie. Gdy człowiek stoi na ziemi na prostych nogach, sprawa jest oczywista. Podczas siedzenia w siodle proponuję, żebyście wyobrazili sobie dwie płaszczyzny. Te płaszczyzny będą składały się na waszą równowagę. Pierwsza płaszczyzna, dłuższa płaszczyzna, to ta już wam znana. Jej dolną krawędź oprzyjcie w wyobraźni na strzemionach. Drugą poprowadźcie w wyobraźni od ramion do kolan i jej dolną krawędź oprzyjcie o poziomą powierzchnię – powierzchnię równoległą do powierzchni ziemi. Innym słowem, na waszą równowagę niech składają się dwie płaszczyzny tworzące piramidę – piramidę o bardzo wąskim czubku. W takiej pozycji wasze stawy kolanowe będą mogły pracować i amortyzować ruch wierzchowca. W takiej pozycji niczego nie będziecie musieli się trzymać, żeby utrzymać równowagę i będziecie mogli nauczyć się swobodnie dawać sygnały torsem, łydkami i rękami.

Kolejna rzecz konieczna przy pełnym siadzie w siodle to głębokie, lekkie i miękkie siedzenie. Mimo tego, że jak wcześniej napisałam, na siedzisku tylko przysiadacie mimo tego, że przysiadając nie zdejmujecie ciężaru swojego ciała z nóg opartych na strzemionach to musicie siedzieć tak, żeby czuć, że grzbiet wierzchowca szczelnie wypełnia przestrzeń między waszymi udami i krokiem. W odciążającym i miękkim siedzeniu nie chodzi o to, żebyście tworzyli jakąś, choćby niewielką, przestrzeń między waszym krokiem a siodłem. Nie chodzi o to, żeby wspinać się nad siodło, by być lekkim. Wasze krocze powinno być szeroko otwarte, uda luźno zwisające ze stawów biodrowych. Pośladki muszą być rozluźnione a odbyt otwarty. I to nie jest żart, to bardzo pomaga w rozluźnieniu całego „biodrowego obszaru”.


Jak dojść do takiego siedzenia w siodle podczas kłusa i galopu? Jak nad tym pracować? Najlepszym ćwiczeniem jest jazda na stojąco. I nie mówię o pół – siadzie. Chodzi o to, żeby wspiąć się nad siodło na lekko ugiętych kolanach i stopami oprzeć się na strzemionach jak na stabilnym podłożu. Musicie stać na tym podłożu w rozkroku, bez używania nóg do chwytania się siodła i konia. Musicie stać wyprostowani jak na tym drabiniastym wozie, na razie bez podpórki z siodełka rowerowego. W tej jeździe na stojąco nie chodzi jednak tylko o utrzymanie równowagi – chodzi o to, żeby nauczyć się w takiej pozycji pracować łydkami, wodzami i ciałem. Żeby przy tej pracy, przy zmianach tempa konia i jego chodów, nie tracić równowagi i nie podtrzymywać jej na wodzach.


Kolejne ćwiczenie to anglezowanie na trzy albo pięć – jeden krok w siodle trzy albo pięć nad siodłem. To ćwiczenie ma nauczyć przysiadać na „siodełku” bez utraty pozycji opartej na nogach. Tak, jak w poprzednim ćwiczeniu, jeździec powinien nauczyć się pracować pomocami przy takim anglezowaniu i nie tracić równowagi.


Następne ćwiczenie to krótkie kłusy z nastawieniem na dokładną pracę przed kłusem i po przejściu do stępa. Chodzi o to, żeby poprosić konia o zakłusowanie - ale do ostatniego kroku stępa namawiać go do ruszenia od zadnich kończyn, z rozluźnionym przodem i w bardzo wolnym tempie. Tak zainicjowany kłus, jeździec powinien wysiedzieć w siodle. Ale należy nastawić się na to, by kłus był krótki. Podczas krótkiego kłusa, rozluźnienie i zaangażowanie zadu konia nie „uciekną” spod kontroli jeźdźca. Jednym słowem, jeździec powinien poprosić o przejście do stępa zanim koń się usztywni i przerzuci ciężar na przód ciała. Po przejściu najlepiej od razu zacząć pracę nad kolejnym zakłusowaniem.


Wszystkie te ćwiczenia mają pomóc jeźdźcowi zdobyć umiejętność zgrania pełnego siedzenia w siodle z prawidłowym, fizycznym przygotowaniem wierzchowca do niesienia jeźdźca. Dla dobra i zdrowia zwierzęcia, praca nad pełnym siedzeniem powinna być ściśle związana z pracą nad zrównoważeniem ciała konia, pracą nad zaangażowaniem zadu konia i wypracowania prężenia grzbietu. Powinna być ściśle związana z pracą nad rozluźnieniem mięśni konia i uelastycznienia jego stawów.



Posty do moich blogów piszę przy wsparciu patronów. Trochę więcej piszę o tym tutaj. Gdyby ktoś miał ochotę dołączyć do grona patronów i mnie wesprzeć to zapraszam i dziękuję.






9 komentarzy:

  1. Witaj Olgu, jestem po kolejnej jezdzie gdzie wprowadzam Twoje porady. Dziś postawiłam na ćwiczebny, bo konia miałam bardzo miekkiego i powolnego-wrecz trudno bylo anglezowac, bo tak mało wybijał. Był więc idealny na poczatki "wysiadywania". Udało mi się poprawić stabilność strzemion i łydki-nie wypadała mi stopa, starałam się tam skierować swój ciężar jednocześnie amortyzując nogami i rozlluźniając biodra i miednice-udało mi się. Zobaczymy co będzie jak dostanę znowu "normalnego konia":)(opisywalam przed świętami, ze ćwiczebny miała szybki, wybijający i strasznie po niej latałam).
    Póki jadę jednym chodem jest dobrze. Problem zaczyna sie kiedy chce wejść na wyższy chód, zwłaszcza galop (póki co tylko na lonży-nie chce meczyc konia:) ). Strasznie sie usztywniam próbują "dać łydkę", ścisnąć, wypchnąć biodrami-generalnie chaos i wcale sie nie dziwie, że biedne zwierze nie zagalopuje jak tylko na sygnal lonżującego. POzdrawiam :),, Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ewo. Cóż mogę Tobie napisać.....biedny koń. Przepraszam od razu, bo piszę to nie dlatego, żeby Cię obrazić czy zrobić przykrość. Piszę to, bo konie, które się wloką i nie są sprężyste mają taki ruch nie bez przyczyny. Jest to ruch obolałego i zrezygnowanego zwierzęcia. Zdrowy koń, któremu warunki fizyczne i psychiczne pozwalają na swobodne niesienie jeźdźca, zawsze będzie koniem chętnie idącym i sprężystym. Zdrowy koń z prawidłową postawą, muskulaturą i kondycją, przy zwalnianiu tempa i rytmu, będzie coraz mocniej wybijał. Zwolnienie tempa powinno być ściśle związane z angażowaniem i podstawianiem jego zadu. Czyli inaczej mówiąc - im wolniejszy ruch wierzchowca tym mocniej wkraczające zadnie kończyny pod brzuch zwierzęcia. A im mocniej kończyny wkraczają pod brzuch, tym bardziej stają się sprężyste i tym bardziej sprężysty staje się grzbiet konia i jego ruch. Uwierz mi - na koniach takich jak Twój chwilowy podopieczny nie powinno się ćwiczyć kusa ćwiczebnego, a już na pewno nie stawiać na treningu na ten kłus. Wiem, że dużo łatwiej ćwiczyć na takim koniu ale w tym wszystkim ludzie muszą pamiętać, że wierzchowce to są żywe i bardzo czujące istoty, które służą nam wbrew swojej woli. Jeszcze o kłusie ćwiczebnym

      Jeśli chodzi o zagalopowania, to zachęcam do przeczytania tego artykułu: Zagalopowanie z kłusa anglezowanego

      Usuń
    2. Tak Olgu, zgadzam sie z Tobą co do powodów takiego ruchu konia i byłam tego świadoma (dlaczego nie wybija), ale nie wiedzialam, że nie powinno się takiego konia obarczać ćwiczebnym :(. A czy wpływ na to może miec fakt, że ten koń był szkolony i pracował w woltyżerce?

      Usuń
    3. Nie ma znaczenia do jakiej dyscypliny jeździeckiego sportu koń jest szkolony. Ważne jak jest szkolony. Wierzchowiec chodzący w woltyżerce powinien być sprężysty, lekko i chętnie idący. Powinien mieć mocno podstawione zadnie nogi pod kłodę i mocno wyprężony grzbiet. Wszystko po to, żeby jego ruch, a szczególnie galop był wolny. Wolny nie oznacza jednak snujący. Jeżeli koń, na którym jeździsz byłby dobrze do woltyżerki wyszkolony, to nadal chodziłby w tej woltyżerce. Nikt nie odda czy nie sprzeda do szkółki dobrze wyszkolonego woltyżerskiego wierzchowca.

      Usuń
  2. Nasunęło mi się jeszcze jedno pytanie-w jednym z postów na temat poprawy dosiadu pisałaś, że ćwiczenie stania w strzemionach w stępie i kłusie jest bardzo trudne i na początku to udaje się tylko kilka kroków zrobić. Drugi raz dzisiaj ćwiczyłam to i nawet w kłusie mi się udawało kólko zrobić bez opadnięcia na siodło - czy to znaczy, że dobrze "rokuje":), że udało mi sie znależc równowagę, ew rozluźnienie - co coś innego to może oznaczać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarzają się adepci jeździectwa, którzy bez problemu radzą sobie z jazdą na stojąco i to od pierwszego ćwiczenia. Cała zabawa jednak polega na tym, żeby przyjąć prostą postawę na lekko ugiętych nogach, bez angażowania (machania) rąk oraz bez napinania jakichkolwiek mięśni i stawów w ciele do jej utrzymania. Żeby ocenić „jakość” Twojej postawy i ćwiczenia musiałabym zobaczyć choćby zdjęcie. Kolejnym warunkiem prawidłowego wykonania ćwiczenia jest przysiadanie w siodło z pozycji stojącej. Chodzi o to, żeby oprzeć pośladki na siodle bez zmiany pozycji nóg i ich ułożenia. Przysiąść bez pochylania torsu. Oraz, żeby przy tym wszystkim oprzeć pośladki na siodle powoli i delikatnie, a nie klapnąć całym ciałem jak na wygodny fotel.

      Usuń
    2. Zrobiłam test dzisiaj i w stępie nie miałam problemów ze spokojnym i lekkim usiądnięciem i wstaniem. W kłusie już było gorzej. W ogóle dzisiaj miałam problem ze staniem w strzemionach, z przerzuceniem tam mojego ciężaru w kłusie i galopie. Byłam bardzo sztywna w biodrach albo udach, nie wiem. Mam dwa podejrzenia, a właściwie trzy:
      1. miała ogolałe i ściągnięte mięsnie wew ud, po treningu wtorkowym
      2. zbyt długie strzemiona
      3. inny koń, duży i taki "kanciasty" w chodzie(przy dwóch innych-jeden sprężysty, drugi miękki i niewybijający-szło mi z tym dobrze)

      Usuń
    3. Kiedy będąc na grzbiecie konia staniesz już w strzemionach, ułożysz nogi i wyprostujesz tors, to spróbuj zsunąć się kolami w dół po tybinkach siodła. „Zjedź” kolanami w dół jakieś 3-4 cm. Pilnuj tego zsunięcia kolan, gdy koń przejdzie do kłusa. Nie pozwól, by Twoje kolana podjechały w górę. Może ta podpowiedź pomoże Tobie w utrzymaniu równowagi podczas stania w strzemionach.

      Usuń
    4. Dzięki, pomogło:). Dziś było duużo lepiej:)). Ewa

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...