wtorek, 28 stycznia 2020

#bezpaskakrzyżowego


W moim poprzednim poście napisałam o języku ludzko – końskim. Nie rozchodził się niestety ten post jak świeże bułeczki. Jeźdźcy nie chcą przyznać, ani przed sobą, ani przed innymi, że konie próbują komunikować się z nami językiem bogatym w przekaz. Stereotypowe i odwiecznie takie same uczenie o przekazie, jakie konie do nas wysyłają, jest łatwe, proste i nie wymaga od ludzi wysiłku intelektualnego. Po co więc to zmieniać? Każdy jeździec wie co wyraża wierzchowiec, gdy kładzie uszy „po sobie”. I w zasadzie to by było wszystko na temat wiedzy jeźdźców o tym, że te zwierzęta coś do nas „mówią”. Nawet to, że koń obraca się do człowieka zadem, przez wielu ludzi nie jest traktowane jako przekaz. Odwracający się zadem do swojego „łaskawcy” (to ostatnio moje ulubione określenie na wielu ludzi, idealnie oddające ich stosunek do zwierząt i natury), koń jest wredny, głupi i złośliwy – ot cała wiedza o próbach komunikowania się koni ze swoimi opiekunami.

Szukając tematów do postów „buszuję” czasami w internecie. Nie lubię tego. Nie chodzi o to, że przekaz i zdjęcia wstawiane w internecie nie mają wartości. Nie, ja po prostu jakoś tak mam, że nie lubię oglądać i czytać prywatnych rzeczy w internecie. Wolę kontakty z ludźmi w tzw „realu”. Sama wprawdzie założyłam konto na Instagramie i wstawiam zdjęcia, ale odrzucam każdą informację od Instagrama o kolejnych wstawionych zdjęciach przez inne osoby. Trafiam na część z nich podczas owego przeglądania internetu w poszukiwaniu tematu do kolejnego postu. Czasami nie mogę się nadziwić hipokryzji jeźdźców. Słowny przekaz na temat koni i pracy z nimi przepełniony jest zawsze deklaracjami o miłości do tych zwierząt i chęci ich zrozumienia. I ten słowny przekaz jest często pod zdjęciem, na którym koń wiezie uwieszonego na wodzach jeźdźca. A żeby nie było widać, że jeździec jest uwieszony i swojemu ukochanemu konikowi zadaje zaciągniętym wędzidłem ból, zwierzę ma zawiązany pysk paskiem krzyżowym. Oczywiście moje wprawne oko (podejrzewam, że nie tylko moje - takich osób jest więcej) natychmiast wychwytuje obraz obolałego pyska konia, który z wielkim wysiłkiem próbuje jednak otworzyć zawiązany pysk, żeby nieco zminimalizować uczucie bólu.

I proszę.....w ten sposób narodził się temat postu i pomysł na akcję #bezpaskakrzyżowego. Oczywiście wielu trenerów, instruktorów i jeźdźców, którzy radzą sobie z końmi („radzą” – to moje ulubione określenie na wożenie się na grzbiecie konia, beznadziejnych i zamordystycznych jeźdźców z długim jeździeckim stażem), będzie przekonywać, że pasek krzyżowy pozwala koniowi lepiej czuć wędzidło i lepiej na nie reagować. I tu ciśnie mi się „pod palce” stukające w klawiaturę brzydkie słowo na „k”. K......ludzie, opamiętajcie się - każdy wierzchowiec dokładnie czuje w swoim pysku kawał metalu, gumy, plastiku czy skóry. Do tego czucia nie potrzebuje mieć zawiązanego pyska. A gdy jeszcze taki kawał „ciała obcego” w buzi zadaje mu ból, to zwierzę bardzo wyraźnie pokazuje to, że go czuje. Nie oszukujmy się - zakładacie paski krzyżowe koniom, żeby właśnie nie zobaczyć okazywanego bólu. A jeśli chodzi o lepszą reakcję na wędzidło przy związanym pysku, to jest to reakcja wymuszona właśnie zadanym bólem. Chcecie, żeby koń lepiej reagował na uczucie bólu? To jest ta wasza miłość do tych zwierząt. Jeśli chodzi o pracę z wierzchowcem, to zasada - im mniej, tym lepiej - przynosi zdecydowanie lepsze efekty. Koń najlepiej reaguje na subtelne, delikatne, zrozumiałe i nie zadające bólu sygnały – nauczycie się tak pracować z końmi, to pasek krzyżowy nie będzie potrzebny ani wam ani waszym koniom.

Podczas jednej z dyskusji z jeźdźcem radzącym sobie na koniu, zablokowałam rozmówcy szczękę. Oczywiście za jego zgodą. Jedną ręką przyłożyłam pod brodą, drugą na głowie w okolicy ciemienia i przytrzymałem na tyle mocno, że nie miał szans na rozwarcie szczęki. Potem poprosiłam, żeby z całych sił próbował otworzyć buzię. Zrobił to. Zapytałam, co poczuł. Poczuł napięcie na całym ciele. Największe napięcie poczuł w łydkach. Ot taka dygresja do przemyślenia dla chcących myśleć.



Ostatnio w świecie jeździeckim mówi się trochę o nachrapnikach i ich zbyt ciasnym zapinaniu na końskich nosach. Nie będę się o tym rozpisywać – poczytajcie trochę: https://equista.pl/editorial/2818/dunska-federacja-jezdziecka-przeciwko-zbyt-ciasnym-nachrapnikom-video ,
http://drequeen.pl/?p=192 . Natomiast na temat ciasno zapinanych pasków krzyżowych nie znalazłam zbyt wielu informacji w internecie. W 2017 r Paulina Ferdek opublikowała przetłumaczony tekst https://www.facebook.com/search/posts/?q=Paulina%20Ferdek%20pasek%20krzy%C5%BCowy&ref=eyJzaWQiOiIiLCJyZWYiOiJ0b3BfZmlsdGVyIn0%3D&epa=SERP_TAB. Pasek krzyżowy, inaczej skośnik, jest powszechnie stosowany, ponieważ jeźdźcy nie radzą sobie z tym, że ich podopieczni otwierają pysk podczas pracy wędzidłem. W związku z tym nie mówi się o nim zbyt wiele. Czasami pojawiają się pytania jeźdźców poznających dopiero arkana sztuki jeździeckiej, do czego służy taki pasek. Niektóre odpowiedzi sugerują, że zapobiega przekładaniu przez konia języka nad wędzidło. No cóż.....koń przekłada język nad wędzidło, żeby przestał go boleć. Żeby przestać odczuwać ból zadawany wędzidłem leżącym na tym języku.

Kiedyś, gdzieś „wpadła mi w oko” informacja, że ten dodatkowy pasek w ogłowiu został wymyślony do nieco innego celu. Miał łączyć kółka wędzidła, stabilizując je. Niestety nie mogę teraz odnaleźć tej informacji. Jedno jest pewne: jego obecne zastosowanie jest wymysłem ludzi leniwych i głupich. Głupich, bo stwierdzających : po co uczyć się wykorzystywać wędzidło jako delikatny i subtelny przekaźnik zrozumiałych informacji, jak można zawiązać pysk zwierzęciu. To takie łatwe i nie wymagające intelektualnego wysiłku, a ideę, dla której się go zakłada, zawsze można dorobić.

Wymyśliłam akcję dla odważnych jeźdźców: „bez paska krzyżowego”. #bezpaskakrzyżowego. Miejcie odwagę zdjąć pasek krzyżowy z pyska swojego podopiecznego. Miejcie odwagę zobaczyć, jak koński pysk reaguje na wasze działania wodzami i wędzidłem. Miejcie odwagę zobaczyć przekaz o bólu, jaki wasz podopieczny odczuwa i jaki do was wysyła. Pamiętajcie, że wysyła go w nadziei, że zrozumiecie ten przekaz i uwolnicie swojego ukochanego konika od dyskomfortu i bólu. A potem miejcie odwagę zacząć naukę jazdy konnej pozbawionej siłowego działania wodzami i wędzidłem. Wstawiajcie swoje zdjęcia i relacje z pracy z koniem, który nie ma związanego pyska. Na którego pysku nie maluje się ból.

Ktoś mógłby zasugerować, że lepsza byłaby akcja namawiająca do jazdy bez wędzidła. Problem jest taki, że jeżeli ktoś ciągnie i pracuje siłowo wodzami podczepionymi do wędzidła, będzie tak samo pracował wodzami przyczepionymi do nachrapnika. Owszem, nie będzie zadawał wówczas bólu w pysku. Nie, to fakt. Będzie za to zadawał ból na kości nosowej. Dlatego namawiam: zostaw wędzidło, zdejmij pasek krzyżowy i spójrz prawdzie w oczy - tylko w tym przypadku w koński pysk.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...