Przeczytaj: RĘCE JEŹDŹCA część pierwsza.
Część druga.
Wracam teraz do tego, że poprzez wodze jeździec powinien „rozmawiać” z podopiecznym na temat jego rozluźnienia, ustawienia i skupienia, a nie „walczyć” z pyskiem. Poprzez „pociągnięcia” za wodze prowadzicie z podopiecznym dialog. Jeżeli dialog, to nie zapominajcie, że koń też do was „mówi”, więc wasz sygnał jest często odpowiedzią na „informacje” „płynące” od istoty tuż pod wami. W związku z tym, trzeba namawiać i informować konia, „mówiącego”: „jestem spięty i sztywny”, by rozluźnił wskazane przez jeźdźca mięśnie i stawy. Taki sygnał, to jakby inicjowanie „falującego ruchu mięśni”. To, jak „rzucenie kamienia” do wody, by „stworzyć” falę, która rozejdzie się po tafli. Im dalej mają dojść fale i bardziej mają być wydatne, tym „większy kamień wrzucicie do wody”, tym bardziej ekspresyjny i energiczny ruch wykonacie wodzą. Sygnały inicjujące rozluźnienie będą różniły się ową ekspresją, sprężystością i „siłą” w nie włożoną w zależności od tego, jak mocno spięty jest wierzchowiec, jak bardzo uparty i zaparty. Sygnały będą różne w zależności od tego, jak daleko chcemy „pchnąć” falę. Czy ma ona objąć tylko szyję, dojść do łopatki czy, wzmocniona pukającym sygnałem łydki, ma dotrzeć aż do końskiego zadu. Jednak cechą wspólną tych sygnałów musi być „prowadzenie” ich już z ramienia. Obojętnie czy sygnały są krótsze, dłuższe, bardzo delikatne, czy nieco bardziej wyraziste przy ich dawaniu, powinny pracować wasze stawy: ramieniowy i łokciowy.
Ruch rąk jeźdźca powinien różnić się w zależności od tego, czy dana ręka pracuje wodzą wewnętrzną czy zewnętrzną. Zazwyczaj wodzą zewnętrzną pracujemy w kierunku własnego pępka. Ruch wewnętrzną wodzą powinien być gestem otwierającym ją nieznacznie w bok. W obu tych przypadkach długość przytrzymania wodzy, ekspresja z jaką pociągacie za wodzę, zależy od tego co chcecie zwierzęciu przekazać i jaka jest jego odpowiedź na wasze polecenie. Każdy sygnał to słowa, które chcecie „wypowiedzieć”, musicie więc myśleć tymi słowami, tymi informacjami, które chcecie przekazać. Czując sztywną szyję wierzchowca, bez szansy jej zgięcia, myślicie: „rozluźnij przyjacielu ten mięsień u nasady szyi, ale nie rozpraszaj się, skup się na pracy. Nie możesz „odblokować” tego mięśnia? Pewnie, bo masz źle ustawiona łopatkę z tej strony. Nie rozpychaj się nią jak człowiek odstawionym łokciem. Trzymaj go przy ciele. O tak, super. Ale spokojnie nie rozpędzaj się tylko dla tego, że nie do końca rozumiesz moje polecenie”- i pod ten dialog w waszej głowie pracujecie wodzami. Każda taka informacja, czyli sygnał dawany wodzami, musi mieć też swoją tonację, tembr, głośność i musi nieść emocje. Czasami musicie krzyknąć, gdy „uczeń” nie skupia się i was nie słucha, a do skoncentrowanego słuchacza możecie mówić prawie szeptem. Polecenie do wykonania, którego koń nie rozumie, którego znaczenia dopiero się uczy, będzie musiało być przez was często powtarzane. Przy zrozumiałej dla zwierzęcia „prośbie”, powtórzeń nie będzie trzeba używać.
Chcę zwrócić również uwagę na to, że poprzez nierozmawiające za pomocą wodzy ręce, też czegoś uczycie waszego podopiecznego. Utwierdzacie go w przekonaniu, że może powielać błędy, że może mieć spięte mięśnie, że może „walczyć” z opiekunem, że może oprzeć ciężar na jego rękach. Trzymając napięte wodze, człowiek jednak mimowolnie wykonuje nimi pewien gest. Jeździec czując podświadomie, że koń oprze się na wodzach, pociągnie albo szarpnie za nie, napina i usztywnia rękę w oczekiwaniu na „przyjęcie ciężaru”. Te „oczekujące ręce” „mówią”: „tak koniu możesz się usztywnić, napiąć mięśnie i wykrzywić się, jesteśmy gotowe na podtrzymanie twojego ciężaru”. Taką informację spięte ręce przesyłają nawet wówczas, gdy jeździec „puści” wodze, tyle tylko, że bez ostatniego członu. Dodatkowo, człowiek bez ich udziału nie jest w stanie „usłyszeć” co do niego „mówi” wierzchowiec. Taki brak świadomej „konwersacji” między jeźdźcem a jego podopiecznym, jest nagminny podczas przejść między chodami. Wielu jeźdźców uważa, że podczas owych przejść należy dawać tylko sygnały podganiające do wyższego ruch albo zwalniające do chodu niższego. Niewielu jednak określa wówczas zasady na jakich dane przejście zwierzę ma wykonać.
Jest jeszcze bardzo ważna kwestia dotycząca właściwego zrozumienia przez konia sygnałów dawanych poprzez wodze. Jeżeli przy pracy wodzami wierzchowiec będzie zmieniał tempo i rytm chodu, będzie to oznaczało, że źle rozumie treść „polecenia”. Gdy zwierzę przyspieszy napierając na wędzidło, to będzie to dla was informacja, iż potraktował „prośbę” jako zachętę do „przepychanki” z opiekunem. Zwolnienie tempa przez podopiecznego powinno wam zasugerować konieczność użycia pukających łydek, by zwierzę powróciło do tempa poprzedniego. Powinniście tak zareagować, kontynuując pracę wodzami, aby ową pracę podopieczny zrozumiał jako sygnały „proszące” o zwolnienie ruchu. Po takiej waszej „interwencji”, wierzchowiec powinien zrozumieć swój błąd i skupić się na właściwym zrozumieniu sygnału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz