niedziela, 7 marca 2021

PO CO JEST WĘDZIDŁO?


Pod moim postem pod tytułem „Wodze i wędzidło” czytelniczka napisała komentarz: „Wiem, że post już parę lat ma ale tak czytam i coraz bardziej zaczynam się nad tym zastanawiać. Ostatnio znajoma, która nie jeździ konno, zadała mi pytanie: po co tak naprawdę wędzidło jest? Oczywiście zaczęłam coś tam mówić, coś o komunikacji, coś tam, coś tam, ale zaczęłam się zastanawiać - po co? Czy raczej - czy na pewno to jest tego warte, czy koń musi mieć coś w pysku? Czy nie wystarczy sam kontakt z jego głową do rozmowy? Na pewno wędzidło w dobrych rękach może być etycznym narzędziem do pracy, tylko coraz bardziej się zastanawiam czy aby na pewno to wszystko jest tego warte? Zanim ktoś nauczy się mieć dobry kontakt, nie zadawać bólu metalem w pysku, o ile w ogóle się nauczy, ponieważ w wielu miejscach przeganaszowanie to wzór prawidłowego kontaktu, no to trochę zajmie, stąd moje pytanie, czy dużo byśmy tracili w jeździectwie totalnie rezygnując z wędzideł? Nie dlatego, że to jest największe zło, ale chodzi o to czy procent osób dobrze go używających nie jest na tyle mały, że po prostu nie warto...? (Sama mam fatalny problem z kontaktem i najchętniej bym z wędzidła zrezygnowała, przynajmniej dopóki nie nauczę się stabilniej trzymać ręki...) Oglądanie pięknych przejazdów na cordeo czy kiełznach bezwędzidłowych jeszcze bardziej powoduje, że się zastanawiam, bo skoro to wszystko da się osiągnąć tak ,,nieinwazyjnie" to tak naprawdę, no właśnie ,,po co jest wędzidło?"

Dopiero w 2019 albo 2020 roku w regulaminie mistrzostw Polski w jeździe bez ogłowia znalazł się zapis, że na rozprężalni konie powinny pracować bez kiełzna. Wcześniej było dozwolone zakładanie ogłowia z wędzidłem i stosowanie wszelkich patentów. Tak więc, tuż przed wjazdem na czworobok czy parkur, koń miał zdejmowane ogłowie i zarzucane cordeo (przejazd czterominutowy) Przed tym wjazdem, przez 30 minut „rozprężany”, był na wypinaczach czy czarnej wodzy. https://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2018/01/jezdzieckie-pogawedki-dzentelmensko.html Obecnie na rozprężalni, w czasie takich zawodów, króluje cordeo - ale w zaciszu swojej stajni prawdopodobnie nadal wędzidło, wypinacze i czarne wodze. Zwolennicy pracy bez wędzidła często pracują też na Hackamore. Przy siłowej pracy wodzami, kiełzno to miażdży i łamie koniom kości nosa.

Na zawodach western konie dają się prowadzić „jak po sznurku” na luźnych wodzach, ze zwisającą szyją i głową. Niestety, u wielu tych koni takie trzymanie głowy, to bardzo brutalnie wypracowany odruch. Takie konie przez wiele godzin stoją z przywiązanymi głowami do swojego ciała. Każda próba podniesienia głowy i szyi kończy się okropnym bólem. Trzymanie tak powiązanej i uwiązanej głowy również sprawia ból, no ale cóż..... potem tak pięknie ta opuszczona głowa wygląda podczas przejazdów. W codziennej pracy treningowej koniom „westernowym” również towarzyszy czarna wodza.

Mogłabym podać mnóstwo podobnych przykładów.

Piszę o tym nie po to, żeby generalizować czy „wrzucać do jednego worka” wszystkich jeźdźców danej dyscypliny czy stylu jeździeckiego. Piszę o tym, by uzmysłowić, że podziwiany końcowy efekt pracy z koniem, nie zawsze „mówi prawdę” o procesie szkolenia i metodach stosowanych dla uzyskania tego efektu. A metody takiego szkolenia są bardzo często i przeważnie bardzo inwazyjne.

Owszem, wędzidło może być narzędziem tortur w rękach jeźdźca. Tak jak piszesz, uczący się jeźdźcy są nieporadni w pracy wędzidłem. Ale dlaczego zastanawiasz się tylko nad wędzidłem? Czy pomyślałaś kiedyś o tym, ile wycierpi grzbiet konia, zanim uczący się jeździec nauczy się utrzymywać stabilnie i w równowadze swoje ciało. Pomyśl czasami nie tylko o pyskach ale i grzbietach szkółkowych koni, które po kilka godzin dziennie noszą takich uczących się jeźdźców. To nie tylko wędzidło jest „narzędziem tortur”. Człowiek na grzbiecie wierzchowca to główne i podstawowe narzędzie do zadawania bólu. Nie piszę tego wszystkiego w obronie wędzidła i cieszę się, że zastanawiasz się nad sensem używania go. Piszę to, ponieważ zastanawiam się, czy chęć człowieka do podróżowania na końskim grzbiecie jest warta tego, by zadawać mu ból i cierpienie. Ludzkość uważa, że jest warta. Piszę więc swoje posty i porady, żeby chociaż odrobinę zmniejszyć dyskomfort, chociaż nielicznych koni wierzchowych.

https://jezdzieckielementarz.wordpress.com/2018/12/21/prelekcja-o-koniach-i-jezdziectwie-dla-laikow-i-nie-tylko/

https://szalonaalewolna.pl/dlaczego-nie-jezdze-konno/

https://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2018/10/jeszcze-o-kusie-cwiczebnym.html

Po co jest wędzidło? Tak jak zasugerowałaś, służy ono do komunikacji. Powinno jednak być przekaźnikiem próśb i informacji na temat rozluźnienia. Wędzidło, wraz z wodzami, nie powinno być kierownicą ani hamulcem. Nie powinno być represyjnym narzędziem do obniżania głowy i szyi konia. Kiedy człowiek dosiada wierzchowca, odruchowo i podświadomie zwierzę obciąża ciężarem pasażera przód swojego ciała. Obciąża swoje przednie nogi, na których spoczywa już znaczna część ciężaru jego ciała. Żeby poradzić sobie z niesieniem tego ciężaru, zwierzęta te próbują przerzucić konieczność dźwigania swojego przeciążonego przodu na ręce jeźdźca. Opierają się więc na wędzidle mimo, że przynosi to ból w pysku. Gdy brakuje wędzidła, opierają się na nachrapniku mimo, że ten boleśnie uciska kości nosowe. Przy halterze znoszą ból wrzynającego się w skórę sznurka a przy cordeo muszą znieść wrzynanie i ucisk na krtań i przełyk. Zabranie zwierzęciu wszystkich tych podpórek nie spowoduje, że odciąży on przód swojego ciała obciążając tym samym zadnią część. Dźwiganie całości tego ciężaru przejmą mięśnie przodu ciała, napinając się do granic możliwości. Ciężar przejmą przednie kończyny, w których zwierzę podświadomie ograniczy ruchomość i sprężystość stawów. Żeby ulżyć kończynom piersiowym, napnie ono mięśnie szyi i użyje ich jako dźwigu, zadzierając jak najwyżej głowę. Przegnie przy tym plecy w dół, narażając je na ból i kontuzje. Ale nie wszystkie konie tak reagują na przeciążenie przodu ciała. Niektóre pozostawiają noszenie nadmiaru ciężaru swoim przednim nogom wspomaganym przegiętymi plecami, a głowę i szyję bezwiednie opuszczają w dół. Namówienie tak reagującego konia na podniesienie głowy i szyi, choćby nieznacznie w górę, graniczy z cudem.

Napięcia i ograniczenia ruchomości stawów kończyn przednich pojawiają się również wówczas, gdy koń próbuje przerzucić niesienie części ciężaru na ręce jeźdźca. Koń jednak nie rozluźnia tych spiętych mięśni i stawów po udanej próbie oddania do dźwigania części ciężaru. Koń nigdy sam z siebie nie rozluźni mięśni przodu ciała. To jeździec musi namówić do tego zwierzę, na którym podróżuje. Pojawia się pytanie po co go do tego namawiać? Otóż rozluźnione mięśnie to informacja dla podopiecznego, że odbieramy mu możliwość takiego sposobu dźwigania ciężaru. To przekaz, że odbieramy mu możliwość szukania podpór. To informacja, że chcemy namówić go do tego, by nadmiar ciężaru zalegającego z przodu ciała przerzucił na jego tył. I do przekazania tej informacji potrzebujemy środka przekazu. Moim zdaniem, wędzidło pozwala na przekazanie bardzo precyzyjnych i subtelnych informacji. Pozwala na dokładne wskazanie mięśnia w ciele, które koń powinien rozluźnić. Pozwala na dokładne wytłumaczenie, jak ten mięsień rozluźnić. Nie widzę jednak przeszkód, żeby takie informacje przekazywać przy pomocy ogłowia bezwędzidłowego. Chodzi jednak o to, że nachrapnik jest wygodniejszą podpórką dla konia niż wędzidło. Wydaje mi się, że trudniej namówić szczególnie młode zwierzę, do zaniechania prób opierania się na nachrapniku na rzecz pracy nad zrównoważeniem ciała. A muszę zaznaczyć, że jest to praca wymagająca od wierzchowca dużego wkładu wysiłku fizycznego i psychicznego. Nie widzę też żadnej szansy i możliwości na to, by można było poprzez cordeo i halter rozmawiać z podopiecznym na temat rozluźnienia mięśni przodu ciała.

Jednak „zabranie” zwierzęciu napiętych mięśni do podtrzymywania ciężaru musi być zgrane w czasie z pracą dosiadu i łydek nad przekazywaniem próśb o zaangażowanie zadu do aktywnej pracy i wyregulowanie tempa i rytmu chodu. Dopiero taka praca będzie pełną i szczegółową prośbą o równe i prawidłowe rozłożenie ciężaru na wszystkie cztery kończyny. Bez tej pracy, nawet, gdy uda się nam poprzez wodze namówić mięśnie do rozluźnienia, to ten stan potrwa tylko przez chwilę, po czym napięcia powrócą.

https://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2017/06/podstawienie-zadu-konia-dzieki-pracy.html

Przy rozluźnionych i odciążonych już mięśniach przodu ciała, wędzidło i wodze powinny być przekaźnikiem informacji pomagających ustawić ciało konia. Podkreślam słowo „pomagających”. Poprzez dosiad i łydki wspomagane wodzami, jeździec powinien wskazywać zwierzęciu konieczność ustawienia ciała w taki sposób, by przednie i zadnie jego kończyny kroczyły tym samym torem a linia kręgosłupa pokrywała się z linią trasy, po której zwierzę maszeruje. Cordeo nie jest narzędziem, które pozwoli wspomóc dosiad i łydki w procesie ustawiania ciała zwierzęcia od czubka jego nosa po nasadę ogona.

https://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2017/07/jak-podzielic-konia.html

Autorko pytania zacytowanego na początku postu, czytelniczko i czytelniku, doceń trud wkładany przez ze mnie w pisanie porad dla Ciebie i wesprzyj moją działalność blogowo – edukacyjną na Patronite. Wesprzyj budowę stajni, w której będę mogła pracować nad zrozumieniem specyfiki jeździectwa opartego na zrozumieniu i porozumieniu z wierzchowcem. Dziękuję. Pozdrawiam. Olga


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...