„"W" siodle siedzi się dlatego, że siedzi się bardzo głęboko i mocno”. Myślę, że wielu jeźdźców źle interpretuje to głębokie (zob. GŁĘBOKIE SIEDZENIE W SIODLE) i mocne siedzenie w siodle. Nie oznacza bowiem ono, że jeździec wciska się jak najmocniej pośladkami w siodło i grzbiet konia. To głębokie siedzenie w siodle powinno bardziej przypominać przytulanie drugiej osoby. Gdy to robimy, otulamy ją ramionami tak, by jak „najszczelniej” wypełniła ona przestrzeń między naszymi oplatającymi ramionami i torsem. Nie wciskamy się w nią, nie dusimy. To ma być gest „przytrzymujący”, ale czuły i opiekuńczy. Na koniu rolę opiekuńczych ramion powinny spełniać nasze nogi, od bioder po stopy. Siedzimy w siodle tak, by namówić wierzchowca do wygięcia grzbietu i „szczelnego” wypełnienia przestrzeni między naszymi nogami i kroczem. Żeby taką przestrzeń zbudować, jeździec musi na czymś oprzeć swój ciężar-na czymś stanąć i tym czymś są strzemiona. Zaś mocne siedzenie w siodle nie polega na ugniataniu końskiego grzbietu i siłowym napinaniu pleców przez jeźdźca, co przypomina rozwałkowywanie ciasta. Mocne siedzenie w siodle jest to sposób pracy mięśniami brzucha, dzięki którym jeździec rozciąga mięśnie pleców, zwiększając ich „siłę”. Mięśnie pleców pozostają wówczas elastyczne i pracujące, a nie spięte, twarde i „martwe”. Mocne siedzenie w siodle to również umiejętność pracy swoim ciężarem. Umiejętność zwiększania „siły” nacisku na strzemiona, inaczej zwiększania naszego ciężaru w strzemionach, co jest sygnałem informującym zwierzę o chęci zwolnienia tempa. Jest to również umiejętność jeźdźca zapierania się swoim ciałem tak, by zwierzę zrozumiało to, jako sygnał proszący o wyhamowanie. Przypomina to zapieranie się człowieka ciągniętego na nartach wodnych, gdy sunie za ciągnącą go motorówką. Dzięki takiemu mocnemu siedzeniu w siodle jeździec nie musi w ogóle używać wodzy jako hamulca i nawet przy zwalnianiu tempa trzymać je tak, jakby oddawał je do dyspozycji zwierzęciu. Czyli, że może nieustannie jeździć na oddanych wodzach. (zob. JEŹDZIĆ OD DOSIADU, "KONTAKT" Z KONIEM)
„Siodło jest tak skonstruowane, że dobrze dobrane nie będzie uciskało kręgosłupa konia w żaden sposób, bo zauważ, że ma do tego poduszki, dzięki którym nie przylega do kręgosłupa i które rozkładają ciężar ciała na boki - co sama zauważyłaś”. Zgadza się. Siodło jest tak skonstruowane, by móc rozkładać ciężar jeźdźca na boki pleców konia, a „zdjąć” ten ciężar z jego kręgosłupa. Jednak nie jest cudownym narzędziem pracy, które za człowieka wszystko zrobi. Które rozłoży prawidłowo jego ciężar, bez względu na to, jak jeździec w nim „klapnie”. To dzięki temu, że ciężar jeźdźca niosą strzemiona, możliwe jest rozłożenie ciężaru człowieka na boki pleców zwierzęcia. Jest jeszcze jedna bardzo istotna sprawa. Dzięki obciążeniu ciężarem człowieka strzemion, wierzchowiec będzie czuł i niósł swój balast zawsze w tym samym miejscu na swoich plecach. Stojąc w strzemionach możemy zostawić na nich zawsze ten sam ciężar naszego ciała, obojętnie czy przysiadamy właśnie w siodło, czy się z niego podnosimy.
Wsiadając na koński grzbiet musicie założyć, że siedzenie jest czynnością pasywną, spoczynkową, a człowiek na koniu powinien być aktywny. Żeby zrozumieć o co mi chodzi, proponuje kilka ćwiczeń. Poproście kogoś życzliwego, żeby usiadł na krześle, albo taborecie. Wy usiądźcie mu na kolana, ale twarzą do niego. Usiądźcie mocno, całym ciężarem. Poproście, by ta osoba oceniła mniej więcej waszą wagę. Teraz znajdźcie taką pozycję, tak usiądźcie, by nie oderwać pośladków od kolan tej osoby, ale by móc zmniejszyć na nich swój ciężar. To będzie trudne, bo na niskim krześle będziecie mieli mocno zgięte stawy nóg. Na koniu nie muszą być aż tak pozginane. Usiądźcie tak, jakbyście wstydzili się swojego ciężaru. Usiądźcie tak, żeby osoba, na której kolanach przysiedliście, oceniając waszą wagę po raz drugi, odjęła z niej jak najwięcej. Oczywiście wasza postawa powyżej bioder powinna być prosta, bez zbędnych odchyleń. Pomyślcie potem, gdzie ten odjęty z kolan ciężar się podział? Wniosek może być tylko jeden-niosą go wasze nogi, mimo, że nadal opieracie pośladki na „siedzisku”. Tak powinno się odejmować swoją wagę z kręgosłupa konia, by dać mu szanse wyprężyć się. Na tym polega prawidłowy dosiad.
Tak ułożone nogi, niosące ciężar waszego ciała, powinny amortyzować ruch konia. Powinny pracować tak, jak gdybyście stali na wozie drabiniastym i powozili. Zaparlibyście się mocno nogami o podłogę wozu, ugięli lekko kolana i pozwolili pracować stawom nóg, by utrzymać równowagę na „kołyszącym” pojeździe. Można też poćwiczyć w jadącym autobusie. Ustawcie się przodem do kierunku jazdy i na ugiętych nogach amortyzujcie ruch pojazdu, oczywiści e bez przytrzymywania się za cokolwiek. Należy utrzymywać w ten sposób równowagę, nawet podczas hamowania i ruszania autobusu.
Żeby samemu ocenić swój dosiad, zróbcie takie ćwiczenie. Siedząc oczywiście w siodle, wyciągnijcie nogi ze strzemion i całkowicie je wyprostujcie. Ułóżcie je tak, żeby całe wasze ciało było w pionie, bez żadnych zgięć w stawach. Stopy poziomo tak, jakby opierały się o ziemię. Teraz skupcie się na tym, jak układa się wasza miednica przy dosiadzie przypominającym stanie na podłożu, w lekkim rozkroku. Zapamiętajcie to ułożenie. Bez zastanawiania się, odruchowo, tak jak zwykle włóżcie nogi w strzemiona i zauważcie, jak zmienia się pozycja waszej miednicy w siodle. Biodra na pewno ustawiają się do pozycji: „siedzę”. Ponownie wróćcie do pozycji bez strzemion i teraz wkładając nogi w strzemiona spróbujcie zachować układ bioder i miednicy z pozycji: „stoję”. Tylko przy takim jej układzie w siodle, wypracujecie prawidłowy dosiad. Tylko wówczas będziecie mogli przerzucić swój ciężar z kręgosłupa konia na strzemiona, a tym samym na jego żebra.
„Siodło jest tak skonstruowane, że dobrze dobrane nie będzie uciskało kręgosłupa konia w żaden sposób, bo zauważ, że ma do tego poduszki, dzięki którym nie przylega do kręgosłupa i które rozkładają ciężar ciała na boki - co sama zauważyłaś”. Zgadza się. Siodło jest tak skonstruowane, by móc rozkładać ciężar jeźdźca na boki pleców konia, a „zdjąć” ten ciężar z jego kręgosłupa. Jednak nie jest cudownym narzędziem pracy, które za człowieka wszystko zrobi. Które rozłoży prawidłowo jego ciężar, bez względu na to, jak jeździec w nim „klapnie”. To dzięki temu, że ciężar jeźdźca niosą strzemiona, możliwe jest rozłożenie ciężaru człowieka na boki pleców zwierzęcia. Jest jeszcze jedna bardzo istotna sprawa. Dzięki obciążeniu ciężarem człowieka strzemion, wierzchowiec będzie czuł i niósł swój balast zawsze w tym samym miejscu na swoich plecach. Stojąc w strzemionach możemy zostawić na nich zawsze ten sam ciężar naszego ciała, obojętnie czy przysiadamy właśnie w siodło, czy się z niego podnosimy.
Zakładając, że opierając się pośladkami o siedzisko siodła równocześnie przenosimy tam swój ciężar, fundujemy zwierzęciu swego rodzaju skakanie po plecach. Jeżeli, jak pisze moja rozmówczyni: „Siedzi się tyłkiem w siodle, a na strzemionach tylko opiera”, to żeby wstać znowu musimy oprzeć się na strzemionach. Podczas anglezowania koń co krok czuje, jak jeździec inaczej obciąża siodło. Ciężar w strzemionach, ciężar na siedzisku, ciężar w strzemionach, ciężar na siedzisku, ciężar w strzemionach ciężar na siedzisku… Żeby uzmysłowić sobie, jakie to może być niewygodne dla wierzchowca, wyobraźcie sobie, że biegniecie z plecakiem na swoich plecach. Podczas tego biegu, jakaś niewidzialna siła przerzuca wam ten bagaż z pleców do dłoni. Potem znów na plecy i do dłoni …i tak co krok.
Oczywiście, jeździec może zafundować swojemu podopiecznemu jeszcze gorszy scenariusz i w ogóle nie opierać się na strzemionach przy wstawaniu z siodła. Wówczas człowiek, by wstać nie ma innej możliwości tylko na czymś się podciągnąć. Tym czymś stają się oczywiście wodze, a tym samym pysk konia. Wówczas, co krok koń dostaje ciężarem po pysku i uderzenie ciałem bezwładnie opadającego człowieka, w grzbiet.
Istnieje jeszcze alternatywa, kiedy jeździec chcąc w miarę delikatnie przysiąść w siodło, podtrzymuje się również na wodzach. Wówczas koński pysk niesie ciężar jeźdźca przez cały czas swojej pracy.
Tak ułożone nogi, niosące ciężar waszego ciała, powinny amortyzować ruch konia. Powinny pracować tak, jak gdybyście stali na wozie drabiniastym i powozili. Zaparlibyście się mocno nogami o podłogę wozu, ugięli lekko kolana i pozwolili pracować stawom nóg, by utrzymać równowagę na „kołyszącym” pojeździe. Można też poćwiczyć w jadącym autobusie. Ustawcie się przodem do kierunku jazdy i na ugiętych nogach amortyzujcie ruch pojazdu, oczywiści e bez przytrzymywania się za cokolwiek. Należy utrzymywać w ten sposób równowagę, nawet podczas hamowania i ruszania autobusu.
Żeby samemu ocenić swój dosiad, zróbcie takie ćwiczenie. Siedząc oczywiście w siodle, wyciągnijcie nogi ze strzemion i całkowicie je wyprostujcie. Ułóżcie je tak, żeby całe wasze ciało było w pionie, bez żadnych zgięć w stawach. Stopy poziomo tak, jakby opierały się o ziemię. Teraz skupcie się na tym, jak układa się wasza miednica przy dosiadzie przypominającym stanie na podłożu, w lekkim rozkroku. Zapamiętajcie to ułożenie. Bez zastanawiania się, odruchowo, tak jak zwykle włóżcie nogi w strzemiona i zauważcie, jak zmienia się pozycja waszej miednicy w siodle. Biodra na pewno ustawiają się do pozycji: „siedzę”. Ponownie wróćcie do pozycji bez strzemion i teraz wkładając nogi w strzemiona spróbujcie zachować układ bioder i miednicy z pozycji: „stoję”. Tylko przy takim jej układzie w siodle, wypracujecie prawidłowy dosiad. Tylko wówczas będziecie mogli przerzucić swój ciężar z kręgosłupa konia na strzemiona, a tym samym na jego żebra.
Moja rozmówczyni powiedziała: „Szkoda, że tak wielu jeźdźców ma mylne pojęcie o rozłożeniu ciężaru przez siodło i funkcji strzemion”. Tutaj całkowicie się z nią zgadzam.
Na drugim blogu jaki prowadzę jest historia klaczy o imieniu Evita:
OdpowiedzUsuńhttp://takaotokonskahistoria.blogspot.com/search/label/EVITA. Z jej właścicielką jestem w stałym kontakcie mailowym. Po przeczytaniu tego postu przysłała mi ona takiego maila: "Olgo
Chciałam Ci napisać, że poprzez naszą korespondencję zmieniłam swoje nastawienie do jazdy w siodle.
Owszem, zgadzam się z Twoją rozmówczynią, że rola dobrze dopasowanego siodła jest najistotniejsza, dla konia przede wszystkim. Lecz nie podzielam już opinii, że w siodle należy siedzieć "bardzo głęboko".
Kiedy zmieniłam sposób jazdy, mój koń bardziej zaakceptował tę lekkość na swoim grzbiecie. Nawiasem pisząc, było to konieczne dla Jej rehabilitacji , którą nadal przechodzi.
Mogę to wreszcie napisać, że Evita (odganiam w tym momencie złe duchy) od pewnego czasu nie kuleje. Pomimo ogromnych zwyrodnień w nogach i niedowierzaniu weterynarzy, chodzi "na bosaka'' na swoich nogach. Nie spina się przy wsiadaniu, powolutku przełamuje swoje strachy. Zaczyna "ustawiać" stado.
Evita dziś pierwszy raz od dziesięciu miesięcy wykonała wydłużenia w kłusie. Wprawdzie bez mojego obciążenia w siodle, ale ... popłakałam się ze szczęścia. Ada" Cieszę się bardzo z postępów Evity i poprawy jej stanu zdrowia. Dzięki takim informacjom wiem, że moja praca ma sens. Olga
Ten artykuł, tak samo jak pozostałe wpisy na tej stronie, są niesamowite! Pokazują zupełnie inne spojrzenie na jeździectwo, w tym przypadku na dosiad. Dziwię się, że jeszcze nie powstała książka autorki pogotowia jeździeckiego. W moim przypadku wskazówki Pani Olgi okazały się być przełomowe, albo wręcz rewolucyjne dla mnie i dla mojego "końskiego świata", bo zmienił się nie tylko mój dosiad i działanie pomocami, ale spojrzenie na konie. Szukałam często pomocy z moimi problemami lub odpowiedzi na pojawiające się pytania u wielu trenerów i w wielu powszechnie polecanych książkach (a jestem osobą, która przeczyta chyba wszystkie możliwe recenzje zanim kupi egzemplarz do swojej końskiej biblioteczki) i nigdzie nie znalazłam tak cennych rad jak -o ironio!- na tym blogu. Nie chcę ująć tym w żaden sposób swoim trenerom, ale potrzebne jest czasami "to coś", ta jedna rada, ta jedna wskazówka, czy poprawienie jednego błędu, które pomoże w wyjściu z jeździeckiego dołka w którym tkwiło się od miesięcy, które będzie wielkim zwrotem który zapoczątkuje dobre zmiany, albo jakiekolwiek zmiany.Kto z nas chociaż raz nie przeszedł "jeździeckiego kryzysu"? Wiem, że przez internet nie znajdę złotego środka na prace ze swoim koniem, ale na pewno znalazłam tu podejście do sprawy (szczególnie dosiadu), takie na jakie długo czekałam!
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie czyta się takie komentarze. Cieszę się, że moje porady i sugestie pomagają Tobie w pracy z koniem. Dziękuję za miłe słowa i pochwały, bardzo mobilizują mnie one do dalszej pracy. Pozdrawiam. Olga
Usuń