czwartek, 9 lipca 2015

CZY WĘDZIDŁO "WYRZĄDZA KONIOWI KRZYWDĘ"


Ten post nie będzie moją krucjatą przeciwko pracy z koniem na wędzidle. Nie będzie też pochwałą jazdy bez wędzidła. Będzie to kolejny post promujący aktywny dosiad jeźdźca. Dosiad, przy którym ciało jeźdźca jest głównym źródłem informacji dla konia. Dosiad, który przekazuje polecenia dotyczące kierunku wspólnej jazdy z wierzchowcem, rodzaju i tempa chodu oraz jego rytmu. Dosiad, który bez udziału zaciągniętych wodzy, egzekwuje od zwierzęcia zwolnienie tempa i zatrzymanie. Dosiad, dzięki któremu koń odzyskuje i utrzymuje równowagę.

Zaznaczam z góry, że nie chcę uogólniać ani generalizować powodów, dla których część jeźdźców jeździ i pracuje na koniu z wędzidłem, a część zamienia tradycyjne kiełzno na bezwędzidłowe albo na „sznurki”.

Oczywiście wędzidło może „wyrządzać koniowi krzywdę”, ale nie dlatego, że jest kawałkiem metalu włożonym do jego pyska. Wędzidło „zadaje ból” zwierzęciu, gdy jest „narzędziem” w rękach jeźdźca z biernym dosiadem. Z dosiadem, który nie przekazuje żadnych informacji, za to jest źródłem uciskania grzbietu zwierzęcia. Bez udziału aktywnego dosiadu, człowiek „rozmawiający” z wierzchowcem używa do komunikacji wyłącznie owego wędzidła i to najczęściej poprzez siłowe działanie. To działanie często ogranicza się do ciągnięcia za obie wodze, by koń zwolnił albo się zatrzymał oraz do ciągnięcia za jedną z wodzy, przy manewrach skręcających i odciągających. Dlaczego te sygnały są siłowe? Dlatego, że jeździec zatrzymuje i nakierowuje konia, zamiast poprosić go o zatrzymanie czy o wykonanie zakrętu po właściwym torze. Człowiek jadący wierzchem bez aktywnego dosiadu bardzo często pracuje na mocno obciążonych wodzach. Wówczas do swoich „rozmówek” z wierzchowcem dodaje jeszcze jeden sygnał, oparty na „pracy” poprzez wodze. Ten sygnał to tak zwana „tarka” czyli siłowe i mechanicznie powtarzane przeciąganie wędzidła w prawą i lewą stronę. Wielu jeźdźców jest przekonanych, że dzięki takim ruchom zakończy się zabawa z koniem w „przeciąganie liny”. Zabawa w „kto silniejszy”? Zwierzę ze swoim ciężarem głowy i szyi, czy człowiek i jego ręce? Koń uwieszający się na wodzach tworzy w ten sposób tak zwaną „piątą nogę”. Pewnie niejeden z was słyszał to określenie. Ta „piąta noga” potrzebna jest zwierzęciu do podtrzymania przeciążonego przodu ciała. Ciała, które nie pracuje w równowadze i które „ratuje się” przed upadkiem.

Dyskomfort jaki wówczas sprawia zwierzęciu wędzidło jest „widoczny” dla człowieka i „namacalny”. Jeździec czuje, że pracując obciążonym wędzidłem sprawia ból zwierzęciu. Jednak przy braku równowagi i przeciążonym przodzie ciała, konie odczuwają ogromny ból w sztywnych i spiętych do granic możliwości mięśniach klatki piersiowej, szyi, przy łopatkach i w przednich nogach. Odczuwają również ból w sztywnych i blokujących się od przeciążenia stawach kończyn przednich, a także ból w źle ustawionych łopatkach. Żeby zmniejszyć ból w tych mięśniach i stawach, wierzchowce szukają „piątej nogi”, szukają dla nich podparcia. Jednak taki stan obolałego ciała zwierzęcia nie jest widoczny, potrzeba wiedzy i wyczucia, by uświadomić sobie ogrom końskiego dyskomfortu.

Na „pozbycie się” wędzidła podczas pracy z koniem bardzo często decydują się jeźdźcy, których wierzchowiec nadmiernie obciąża wędzidło, a tym samym ręce jeźdźca. Decydują się jeźdźcy, którzy czują, że przeciążone wędzidło, będąc przekaźnikiem poleceń, zadaje podopiecznemu ból. Jednak zabierając zwierzęciu „piątą nogę”-oparcie dla „przewracającego się” jego ciała, nie sprowokują konia do samodzielnego poprawienia równowagi, do „przeniesienia” części ciężaru z przodu ciała na tył. Brak „piątej nogi” spowoduje, że wierzchowiec „ratując się” przed upadkiem, będzie jeszcze mocniej napinał mięśnie szyi i przodu ciała, będzie mocniej blokował ruch stawów przednich nóg. Próbując „radzić” sobie z brakiem równowagi, koń będzie również pogłębiał wklęsłość pleców i blokował ruch stawu krzyżowo-lędźwiowego. Same „straty”. Wklęsły układ kręgosłupa i jego bolesność potęguje jeździec z biernym dosiadem. Czyli takim, przy którym ciężar człowieka „niesie” właśnie kręgosłup zwierzęcia. Często przy siedzeniu w siodle jak w fotelu, człowiek działa uciskowo swoimi biodrami i „wrzyna się” w grzbiet podopiecznego, jak obciążone wędzidło w kąciki jego ust.

Czym charakteryzuje się aktywny dosiad? W wielkim skrócie: „Siedzimy w siodle tak, by namówić wierzchowca do wygięcia grzbietu i „szczelnego” wypełnienia przestrzeni między naszymi nogami i kroczem. Żeby taką przestrzeń zbudować, jeździec musi na czymś oprzeć swój ciężar-na czymś stanąć i tym czymś są strzemiona”. Wyobraźcie sobie, że strzemiona to murek, na którym stoicie w takiej pozycji, z której najwygodniej byłoby wam się odbić, by wyskoczyć w górę i opaść z powrotem na nogi. Jednak wy wcale nie chcecie zeskakiwać z tego muru. Wręcz przeciwnie, twardo na nim stoicie i nie pozwalacie w żaden sposób zepchnąć się z niego. Murek jednak stwarza jednak „mały” problem: nie jest przyczepiony do podłoża. Nie kontrolowany przesuwa się w przód i tył. Waszą rolą jest ustawić go sobie w najdogodniejszym do odbicia się miejscu. Ustawiacie oczywiście ten murek całymi nogami, począwszy od stawów biodrowych.

Jeżdżąc z aktywnym dosiadem, jeździec ma możliwość pracować nim i łydkami nad odzyskaniem przez wierzchowca utraconej równowagi. Może bez użycia wędzidła regulować tempo jego chodów i prosić o zatrzymanie. Przy odbudowywaniu równowagi nieodzowne są sygnały dawane wodzami, „proszące” o podniesienie przodu ciała oraz rozluźnienie jego mięśni i mięśni szyi. Po odzyskaniu równowagi, koń odciąża wędzidło i ręce jeźdźca. „Piąta noga” nie jest mu już wówczas potrzebna. Proponuję, by jeźdźcy, którzy nie chcą pracować na wędzidle, zwrócili większą uwagę na swoją pracę w siodle i na równowagę konia. Żeby zmieniali kiełzno w momencie, w którym ich wierzchowiec nie obciąża poprzedniego. Żeby wybierali kiełzno, poprzez które będą mogli przekazywać sygnały „proszące” o rozluźnienie mięśni i podniesienie przodu ciała, po utracie równowagi.

Reasumując: jeżeli koń zwalnia i zatrzymuje się w reakcji na „wciągnięte” mięśnie brzucha, na rozciągnięte mięśnie pleców, na ciężar jeźdźca w strzemionach, nie potrzebuje mieć zaciąganych wodzy, bez względu na kiełzno. Jeżeli wierzchowiec pracuje z zachowaniem równowagi, nie będzie obciążał kiełzna, również wędzidłowego. Myślę też , że jeźdźcy, którzy odkryli i doceniają wartość aktywnego dosiadu, dosiadu przy którym nie obciążone wędzidło jest przekaźnikiem subtelnych poleceń skupiających i rozluźniających, zazwyczaj nie widzą powodów, dla których trzeba je „wyrzucić”.


wtorek, 16 czerwca 2015

ROZLUŹNIANIE KONIA PODCZAS PRACY A METODA MASAŻU JIMA MASTERSONA


Tym postem chcę was zachęcić do zapoznana się z metodą masażu Jima Mastersona. I wcale nie chodzi mi o to byście zostali masażystami wierzchowców. Metoda ta, to seria ćwiczeń wykonywana z koniem ale wymagająca wyczucia i delikatności opiekuna. Jeżeli pracując tą metodą „nauczycie się” wyczuwać spięte mięśnie konia i doprowadzać je do rozluźnienia, to staniecie się dużo bardziej wrażliwi i wyczuleni na to, co podczas jazdy dzieje się ciałem waszego podopiecznego. Będziecie w stanie rozpoznać „zablokowane” mięśnie i stawy pupila i szybciej znajdziecie sposób na ich odblokowanie. Staniecie się jeźdźcami z większym jeździeckim wyczuciem.

Podejrzewam, że niejeden jeździec zakłada, iż jego wierzchowiec nie ma problemów i nie usztywnia ciała. Adepci sztuki jeździeckiej wyciągają takie wnioski, ponieważ nie czują napięć w mięśniach ani stawach podopiecznego. Przekonanie o braku sztywności końskiego ciała utwierdza w ludziach fakt, że podopieczny „bez problemu” wykonuje polecenia i „bez problemu” idzie w każdym chodzie, a szczególnie chętnie w terenie. Spróbujcie jednak założyć, że złe napięcia mimo wszystko kumulują się w poszczególnych częściach ciała zwierzęcia.

Jim Masterson: „Z większością koni jest jak z ludźmi, czyli nie są idealnie symetryczne. Mogą mieć trochę dłuższą jedną kończynę albo silniejszą jedna stronę, podobnie jak u większości ludzi jedna strona jest dominująca. Ta asymetria czasem się pogłębia w wyniku treningu, co może prowadzić do braku równowagi, a to z kolei, może spowodować kulawiznę. Z perspektywy mojej długoletniej pracy z końmi….stwierdzam, że dziewięć na dziesięć z nich ma naturalne skrzywienie po przekątnej: prawy przód - lewy tył. U tych zwierząt napięcia gromadzą się zwykle za potylica po prawej stronie, są one trochę sztywniejsze po prawej stronie szyi i po lewej stronie odcinka krzyżowego oraz w mięśniach po lewej stronie zadu. Zwykle lepiej wyginają się na lewo i wygodniej jest im galopować na lewą nogę. Od każdej reguły są wyjątki: niektóre konie znoszą ból lepiej niż inne i kompensują dyskomfort lub kulawiznę, przerzucając ciężar ciała z przodu na tył (i odwrotnie) lub na inne okolice ciała. Jednak kiedy napięcia mięśniowe zaczynają się rozwijać w sposób asymetryczny lub jednostronny, a obciążenia rozkładają się nierówno, to nawet małe problemy mogą urosnąć do rangi wielkich”.

Jak już wspomniałam, metoda ta to ćwiczenia, które opiekun wykonuje razem z koniem, rozluźniając w ten sposób poszczególne partie mięśni konia i poszczególne stawy. Opisy ćwiczeń można znaleźć w książce, wydanej również w Polsce. Zachęcam do zapoznania się, bo nie moją rolą jest dublowanie opisu ćwiczeń. Chcę tylko zwrócić uwagę, że wstępne opisy podejścia do wykonania „zadania” idealnie przedstawiają sposób, w jaki powinno pracować się z wierzchowcem również z ziemi i z siodła.

Jim Masterson: „Przekonałem się, że jeżeli nie przekraczam pewnych granic, a tym samym nie wywołuje u konia oporu i odruchu przeciwstawiania, jestem w stanie zlokalizować w jego ciele napięcia , a następnie mogę poprosić o ruch w sposób, który pozwala koniowi te napięcia usunąć”.

Nic dodać, nic ująć. Przekazując zwierzęciu „polecenia” poprzez pracę łydkami, ciałem i rękami, jeździec powinien kierować się tą zasadą. Nie przekraczać granicy, po której sygnał zaczyna być siłowym przekazem. Granicy, po której wy ruszacie częścią końskiego ciała, zamiast poprosić o ruch podopiecznego.

Jim Masterson: „Najważniejszy jest sposób, w jaki poprosisz konia o ruch. Jeżeli w momencie , w którym prosisz o ruch, koń nie jest odprężony, wówczas nawet jeśli go wykona, to –w pewnym sensie-będzie stawiał opór. Dlatego tak ważnym słowem jest „poproś”. Poproś….przestań działać….poproś… przestań działać. Za każdym razem możesz poprosić o trochę więcej…”, aż do całkowitego zniwelowania napięć.

Dokładnie! Tak ważnym słowem jest „poproś”. „Poproście” łydkami, by zwierzę szło energicznie do przodu zamiast pchać go uciskającymi biodrami albo wbijającymi się w żebra piętami. Jeżeli czujecie opór, jeżeli koń nie postawi kolejnego kroku bez waszego siłowego udziału, jeżeli koń nie jest samoniosący i nie reaguje na „prośby” to znaczy, że skumulowały się w jego ciele napięcia. Zamiast wzmacniać siłowy sygnał, zlokalizujcie napięcie w stawie krzyżowo-lędźwiowym, biodrowym, kolanowym, skokowym lub pęcinowym i „poproście” o rozluźnienie, by stworzyć podopiecznemu „warunki” do wydajnego i energicznego ruchu. Jak tego dokonać? Musicie widzieć w wyobraźni „zablokowane” miejsce w ciele podopiecznego, „widzieć” i czuć, że ten staw lub mięsień rusza się z oporem i nie ma w nim luzu i energii. Pukając łydkami, tak jak puka się do drzwi prosząc gospodarza by otworzył, „poproście” wierzchowca: „ruszaj się tak, by z zadu „popłynęła” energia”. Niech wasz wierzchowiec ruszy się tak, żebyście mogli ją poczuć płynącą wzdłuż grzbietu jak wartki strumień. Przestańcie działać i znów „poproście”, by koń stawiał każdy kolejny krok sam i „radośnie”. Przestańcie działać i znowu „poproście”, by zwierzę szło tak, by huśtać waszym, „czekającym” na kolejny krok, korpusem. Przestańcie działać i znowu pukając łydkami "poproście" o to wszystko naraz. „Jeżeli w momencie , w którym prosisz o ruch, koń nie jest odprężony, wówczas nawet jeśli go wykona, to –w pewnym sensie-będzie stawiał opór”. Podświadomie jeźdźcy wyczuwają go. Problemem jest uzmysłowienie sobie tego. Jeżeli człowiek napina ciało, by pomóc zwierzęciu siłowym pchnięciem w wykonaniu zadania, oznacza to, że właśnie czuje jego opór. Wystarczy więc „obserwować” co dzieje się z waszym ciałem przy przekazywaniu poleceń podopiecznemu. Jeżeli napinacie ramiona i plecy, blokujecie stawy w rękach, to czujecie napięcia i narastający opór w końskiej szyi i łopatkach. Jeżeli podkurczacie nogi, przykurczacie ciało, zadzieracie piętę, by wbić ją w koński bok, to wyczuwacie napięcie w końskich bokach i zadzie. Jeżeli zaciskacie stawy biodrowe, napinacie pośladki próbując je mocniej wcisnąć w siodło, jeżeli wykonujecie biodrami pchające ruchy, to wyczuwacie napięcia w stawie krzyżowo-lędźwiowym i w stawach tylnych kończyn wierzchowca.

Jim Masterson: „Tak długo, jak koń ci się przeciwstawia , nie jest w stanie się rozluźnić…..Jeżeli koń jest rozluźniony, gdy poruszasz stawem lub jakimś połączeniem w obrębie normalnego zakresu ruchu, dochodzi do uwolnienia napięć nagromadzonych w tym stawie lub połączeniu”.

Jeżeli koń jest rozluźniony, to wykonując polecone mu zadanie, nie gromadzi napięć. Gdy jednak napięcia się już nagromadziły, a jeździec prosząc o ruch równocześnie poprosi o rozluźnienie napiętych miejsc w ciele, zostają one „uwolnione”. Jeździec podczas takiego „luźnego” ruchu powinien poczuć coś w rodzaju „wydechu” u podopiecznego. Powinien poczuć, że koń wykonuje zadanie „samodzielnie”, jeździec siedzący w siodle „tylko mu towarzyszy” podążając za nim swoim ciałem. Człowiek powinien poczuć, że wykonywane przez podopiecznego zadanie „sprawia mu radość”.

Co jest jeszcze ważne podczas wykonywania ćwiczeń rozluźniających? To, że napięcia w końskim ciele „odpuszczają” na sygnał opiekuna. Uczący się tego, podczas masażu metodą Mastersona, wierzchowiec szybciej zrozumie rozluźniające intencje swojego jeźdźca podczas pracy. Oglądałam ostatnio filmik w Internecie, w którym amazonka podczas czyszczenia „rozluźniała” szyję konia metodą „na cukierka”. Koń bez problemu zginał szyję w każdym kierunku, podążając pyskiem za smakołykiem i na pewno miał ją bardzo rozluźnioną. Jednak podczas jazdy cukierek nie pomoże już jeźdźcowi w procesie rozluźniania. Dużo trudniej rozluźnić szyję zwierzęcia (z ziemi) chwytając go jedna ręką za nos, a drugą wskazując miejsce, w którym tego zgięcia oczekujemy i chcemy, by podopieczny rozluźnił. Żeby nie wywołać buntu i nie prowokować oporu, „prośby” człowieka muszą być subtelne, dawane z dużym wyczuciem i dużą dozą cierpliwości. Same pozytywy konieczne przy pracy z koniem podczas jazdy.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...