wtorek, 30 grudnia 2014

CO ROZUMIESZ POD POJĘCIEM GANASZOWANIA SIĘ KONIA?


Co rozumiesz pod pojęciem ganaszowania się konia? Bardzo proszę, wyjaśnij na czym to polega, ponieważ moje postrzeżenie, innych mniemanie i cudze publikacje różnią się w stopniu wprost proporcjonalnym do różnego przemierzania ścieżek w komunikacji z koniem. Wyjaśnij to w swoich publikacjach.
Ada

Ada odezwała się do mnie jako pierwsza z czytelników i śledzi nieustannie moje blogowe poczynania. Jest bacznym obserwatorem i nie pozwala mi „spocząć na laurach”, komentując moje posty i zadając pytania w prywatnej korespondencji. Na szczęście pozwala mi je upubliczniać.

Co rozumiesz pod pojęciem ganaszowania się konia? Szczerze mówiąc, chętnie „wysłuchałabym”, jak wy to rozumiecie. Gdybyście przeczytali wszystkie moje posty, to stwierdzicie, że prawie w ogóle nie używam pojęcia: ganaszować konia. Jednak sposób pracy z wierzchowcem jaki propaguję, nieuchronnie prowadzi do tego, że zwierzę się ostatecznie zganaszuje. Nie lubię posługiwać się tym pojęciem, ponieważ w świecie jeździeckim, w potocznym pojęciu, oznacza ono coś, co musi zrobić jeździec z głową i szyją podopiecznego. Musi zganaszować konia: czyli za pomocą wszystkich dostępnych środków wzmacniających siłę jego rąk, musi zgiąć końską szyję i ściągnąć jego mordę w dół. A jak już wcześniej parokrotnie pisałam, ganaszowanie się konia jest efektem „skrócenia” jego ciała, dzięki prężeniu grzbietu w górę. Jest efektem wypracowania właściwej równowagi konia. Jest efektem odciążenia jego przedniej części. Jest efektem wydłużenia kroków stawianych przez tylne nogi zwierzęcia i „zmobilizowanie” ich do pracy „pod brzuchem konia, a nie w tyle, za jego ogonem”. Jest efektem pracy nad wyregulowaniem tempa i rytmu chodów oraz rozluźnieniem mięśni konia i uelastycznieniem stawów. Jest właściwie efektem całościowej pracy nad postawą wierzchowca, pozwalającą mu swobodnie, bez bólu i napięć, nieść jeźdźca.

Wszyscy wiecie, gdzie koń ma ganasze. Ich umiejscowienie wskazuje na to, że pojęcie ganaszowania się konia dotyczy ułożenia jego szyi i głowy. Jednak to ułożenie wynika z pozycji całego jego ciała. Przytoczę ćwiczenie, które zobrazuje wam co się dzieje z szyją i głową, w zależności od waszej postawy. Oprzyjcie ręce na krześle, albo taborecie, żeby stworzyć pozory, że jesteście czworonogiem. Najpierw odsuńcie nogi jak najmocniej do tyłu, nadal stojąc na pełnych stopach. Skupcie się teraz na niedogodnościach takiej pozycji. Zastanówcie się, gdzie was boli, na których kończynach dźwigacie więcej ciężaru, jak głowa pomaga w złagodzeniu niewygody spowodowanej tą pozycją. Poproście potem kogoś, by wsadził wam na plecy najlżejszą osobę jaką znajdziecie. Bądźcie ostrożni, żebyście sobie czegoś nie uszkodzili. Niech osoba na waszych plecach pohuśta biodrami, jak jeździec na końskim grzbiecie. Niech „jeździec” zejdzie z pleców, a wy przyjmijcie trochę inna pozycję. Nadal opierając się rękami o krzesło, zróbcie duży krok do przodu obiema nogami. Znowu „przyjrzyjcie się” pozycji. Wsadźcie „jeźdźca”. Na pewno wyczujecie korzystne zmiany pozycji. Jedną ze zmian będzie możliwość opuszczenia głowy w dół. Właściwie to wasza pozycja z „kocim grzbietem” wymusza taką, a nie inną pozycją głowy i szyi. Wręcz uniemożliwia jej zadarcie. Żeby prościej zobrazować jaką pozycję powinien mieć wierzchowiec niosący ciężar, wyobraźcie sobie, że zarzucacie ciężki worek z ziemniakami na plecy, by go przenieść. Przyjmijcie pozycję do „przyjęcia” tego worka na plecy. Czujecie co się dzieje z waszą głową i szyją, przy wyprężaniu pleców i lekkim pochylaniu się. Części ciała konia reagują dokładnie tak samo, jak wasze przy tych ćwiczeniach. Reasumując, dla mnie ganaszowanie się konia, to sposób opuszczania przez konia szyi i głowy w dół „wymuszony” prawidłową postawą całego ciała, podczas przyjmowania i noszenia jeźdźca na grzbiecie. Jednak bez klarownych informacji, koń sam z siebie takiej pozycji nie przyjmie. Rolą człowieka, siedzącego na grzbiecie wierzchowca, jest „powiedzieć” mu, że taką pozycje trzeba przyjąć i „wskazać” jak to zrobić. Dlatego jedyny możliwy wniosek, jaki możecie wyciągnąć z faktu, że wasz koń zadziera szyję i głowę w górę, to fakt, iż pracuje on z wami w bardzo niewygodnej dla siebie pozycji. Kolejny możliwy wniosek to: należ popracować z podopiecznym nad wzmocnieniem pracy grzbietu, zadu i tylnych nóg. Nie wolno wam pomyśleć: „muszę ściągnąć ten wielki łeb w dół”.

Teraz mała dygresja. Często słyszę, jak jeźdźcy dyskutują, czy dany wierzchowiec ma podstawiony zad czy nie? Jedni to widzą, inni nie, jeszcze innym wydaje się, że widzą. Chcę wam podpowiedzieć sposób patrzenia na obraz pracującego końskiego zadu. Nie traktujcie jednak tego, jak miernika. Jakość i sposób pracy końskiego tyłu, jest głównie sprawą wyczucia przez jeźdźca i całościowego obrazu zwierzęcia widzianego z ziemi przez trenera. Patrząc na pracującego wierzchowca, poprowadźcie w wyobraźni pionową linię w dół, od nasady końskiego ogona do samej ziemi. Ta linia „dzieli” „obszar”, jaki przemierza końska tylna noga podczas stawiania kroku, na dwie części. Im więcej tego „przemierzanego obszaru” znajduje się przed wyobrażoną linią, czyli pod brzuchem konia, tym bardziej koń angażuje do pracy zad i go podstawia pod kłodę. Przy mocno podstawionym zadzie i „wysokich” figurach ujeżdżeniowych (piaff, piruet w galopie itp.), całość „obszaru kroku” stawianego przez zwierzę tylnymi nogami, będzie znajdowała się przed linią i pod końskim brzuchem. W skrajnych wypadkach, gdy koński grzbiet jest wklęśnięty z bólu do granic możliwości, cały „obszar kroku” znajdzie się za wyobrażoną linią.

Chcę wrócić jeszcze na chwilę do kwestii ganaszowania się konia. Ponieważ dla mnie jest to również sposób w jaki koń układa głowę i mordę, by móc wraz z opiekunem siedzącym na grzbiecie, pracować na kontakcie (zob.
"KONTAKT" Z KONIEM). Wierzchowiec zachęcany przez jeźdźca, układa na języku wędzidło i z za jego pośrednictwem lekko ciągnie za wodze, które człowiek oddał mu do dyspozycji. Na czym polega to zachęcanie jeźdźca ? Otóż ręce jeźdźca, a tym samym wodze, nie powinny w żaden sposób „trzymać” konia. Zadanie to należy do ciała jeźdźca ( zob. JEŹDZIĆ "OD DOSIADU", GŁĘBOKIE SIEDZENIE W SIODLE). Stańcie w wyobraźni nad przepaścią. Na samej krawędzi skały pod którą owa przepaść się znajduje. W poprzek waszych pleców przeciągnięty jest szeroki pas, na którego końcach zwisa nad przepaścią wasz przyjaciel. Pewnie i mocno stoicie na własnych nogach i rozciągacie mięśnie pleców, by utrzymać ciężar i nie pozwolić spaść swemu towarzyszowi. Taką postawę musicie nauczyć się przyjmować w siodle, by móc oddać wodze, co jest koniecznym warunkiem umożliwiającym zwierzęciu właśnie ułożenie głowy i mordy, o którym wyżej wspomniałam. Ciągle trzymając ciałem przyjaciela, który czekając na pomoc zgłodniał i się odwodnił, spuszczacie mu na dwóch sznurkach jednocześnie dwa lekkie koszyki z prowiantem. Ciężar obu wypełnionych koszyków jest identyczny i dzięki niemu koszyki równiutko opadają w dół. Dłonie jeźdźca pilnują, by nie sunęły zbyt szybko i wyznaczają granicę, do której ”towar” może się zsunąć. Tą granicę musicie wyczuwać oddanymi do przodu i tylko lekko zgiętymi w łokciach rękami. Właśnie tak należy oddawać wodze. Te koszyki, to opadająca i „szukająca” właściwej pozycji szyja konia oraz jego dolna szczęka, próbująca złapać z wami kontakt. I na koniec: Jeżeli, stojąc nad przepaścią, wysuniecie chociaż „na milimetr” „nos” do przodu, by spojrzeć jak wygląda sytuacja na dole, runiecie wraz z przyjacielem i prowiantem w przepaść.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...