czwartek, 22 stycznia 2015

RUCH KONIA W BOK-PRACA Z ZIEMI


Jeden z moich czytelników prosił o porady dotyczące pracy z koniem z ziemi. Podesłałam mu linki paru moich postów. Między innymi zachęciłam do przeczytania „Ruch w bok konia-ustawienie z ziemi” i wykonywania tego ćwiczenia z podopieczną. Czytelnik odpisał: „nie rozumiem tego ćwiczenia, prosiłbym o łopatologiczne wyjaśnienie”. Dla lepszego zrozumienia tamtego postu postanowiłam nagrać krótki filmik instruktażowy. Zależało mi na tym, by był to widok z pozycji osoby pracującej z koniem. To trudne zadanie. Potrzebowałabym trzech rąk. Dwie do przekazywania zwierzęciu „próśb” i jedną do obsługi kamery. Mimo braku trzeciej ręki, wydaje mi się, że efekt nie jest najgorszy.



Mówiąc najprościej jak to możliwe, w ćwiczeniu tym chodzi o to, by koń poruszał się w bok i równocześnie do przodu.
 


Bardzo ważna jest jednak jakość tego ruchu ćwiczącego wierzchowca. Powinien on zacząć krzyżować nogi po puknięciach bacikiem w bok. Zwierzę, które zna i rozumie ten sygnał, zareaguje na niego bez oporów. Raz wprawiony w ten ruch koń będzie szedł dopóty, dopóki człowiek nie poprosi o zakończenie ćwiczenia. Taka reakcja zwierzęcia, dzięki której nie musimy egzekwować kolejnego kroku używając pomocy (bacika), pozwala nam na „rozpoczęcie rozmowy” z koniem na temat ustawienia ciała. O tym właśnie jest mój wcześniej wspomniany post. O tym, że trzeba podczas pracy, nawet z ziemi, ustawiać ciało zwierzęcia tak, by ćwiczenie było prawidłowo wykonane. W tym przypadku przód i tył konia, mimo kroków w bok, muszą ustawiać się względem siebie tak, jakby były ustawione, gdyby zwierzę podążało do przodu po linii prostej. Na pewno sami zauważycie, że nie jest to takie proste. Większość koni „sunie” w bok najpierw zewnętrzną łopatką, która „ciągnie” spóźniający się zad.

Zanim jednak koń da wam szansę na „rozmowę” o ustawieniu, napotkacie inne problemy. Wiele koni przy pierwszych próbach wprowadzenia w życie ćwiczenia, zamiast „odchodzić” od pukającego bacika, napiera na niego. Sygnał wówczas złości konia, ponieważ go nie rozumie. Napina więc zwierzę mięśnie boku „narażonego” na sygnały i prze w jego stronę z nadzieją na pozbycie się go. Jak sobie z tym poradzić? Trzeba wypracować taki sposób pukania bacikiem, który będzie przypominał uszczypnięcie. Kojarzycie sytuację, kiedy nie słysząc zbliżającej się z tyłu do nas osoby, jesteśmy zaskoczeni puknięciem paluchami w naszą talię. Przypomnijcie sobie swoją reakcję. Żeby koń zrozumiał co oznacz nasz sygnał, powinien tak właśnie zareagować, jak zaskoczony człowiek. Ponieważ wierzchowca będzie trudno zaskoczyć, to pierwsze uszczypnięcia batem muszą być dość silne i konsekwentne. Zwierzęciu, które nauczy się już „tego pojęcia”, wystarczy, że pokażemy bacik, by prawidłowo zareagowało.

Kolejnym problemem jaki podopieczny zada wam do rozwiązania, będzie napieranie na wodze, które trzymacie w drugiej ręce. Zwierzę będzie przesadnie ciągnęło za wędzidło, by „pobudzane” pukającym bacikiem, ruszyć do przodu zamiast w bok. Jednak nie jest to jedynym powodem. Wiele koni reaguje napieraniem na wędzidło, na wodze, a ostatecznie na ręce jeźdźca, przy każdym sygnale pochodzącym ze strony łydek jeźdźca. Sygnały te często wzmacniane są bacikiem albo ostrogami. Nie chcę napisać, że należy zaprzestać używania tych sygnałów. Chce was namówić do szukania sposobów, by nauczyć zwierzę, że nie wolno mu w ten sposób reagować. Dzięki temu konfiguracja sygnałów dawanych bacikiem i lekkie pociągnięcia za wodze, pozwolą na prawidłowe wykonanie ruchu w bok.

Jak nauczyć podopiecznego prawidłowych reakcji? Ponieważ jest to post w etykiecie „Jeździeckie abc..” zacznę od podstaw. Jest to kolejny problem zgłaszany przez mojego czytelnika. Idący, czy zatrzymujący się obok człowieka koń, wyprzedza go zewnętrznym bokiem i okręca się wokół opiekuna. Zazwyczaj jeźdźcy radzą sobie z tym problemem okręcając się razem z koniem. Taka reakcja powinna być jednak ostatecznością, gdy zawiodły inne sposoby. Koń zachowuje się w ten sposób, bo zbyt dużo swojego ciężaru „dźwiga” na przodzie swojego ciała. Tutaj poproszę was o przeczytanie i wykonanie ćwiczenia opisanego w poście pt: „Co rozumiesz pod pojęciem ganaszowania się konia”: „Oprzyjcie ręce na krześle, albo taborecie, żeby stworzyć pozory, że jesteście czworonogiem...”. Przy takim rozkładzie ciężaru, koń zachowuje się jak ciężka kula tocząca się z górki. Zatrzymanie się „na raz” dla takiego zwierzęcia albo zwolnienie do tempa chodu opiekuna, jest niewykonalne. Dlatego musicie zatrzymywać się z takim koniem poprzez zwalnianie tempa chodu. Stawiacie coraz wolniejsze kroki, ale w tym czasie (mimo, że dążycie do zwolnienia albo zatrzymania) pobudzacie bacikiem tylne nogi konia do wydajniejszego ruchu, a krótkimi szarpnięciami za wodze, nie pozwalacie zareagować na bacik przyspieszeniem. W ten sposób uczycie podopiecznego, by przerzucił nadmierny ciężar z przodu do tyłu ciała. Obciążone mocniej i wydajniej pracujące tylne nogi konia, spowodują, że ciężka kula przestanie toczy się z górki. Nasz podopieczny będzie musiał wówczas „wtoczyć” ją pod górkę, więc zwolni tempo. (Zob. filmik: pierwsze ćwiczenia z ziemi).

Dlaczego jednak koń okręca się wokół prowadzącego człowieka? To trochę tak, jakby zewnętrzna strona wierzchowca, ta przy której nie ma człowieka, była większą, cięższą i toczącą się szybciej z górki kulą. Toczącą się szybciej, niż ta przy prowadzącym opiekunie. Taka sytuacja powoduje, że ciało konia ustawia się w „poprzek drogi”.


Mój czytelnik pracuje ze swoja podopieczną na halterze i uwiązie. Obawiam się, że przy „naprawianiu” tego błędu, konieczne będzie ogłowie i wędzidło. Potrzebna jest bowiem praca na zewnętrznej wodzy. Opisane wcześniej sygnały (szarpnięcia za wodze) należy wykonać tylko z mocniej rozpędzonej strony zwierzęcia. Czyli prowadzicie wówczas podopiecznego tylko na zewnętrznej wodzy i „kontrolując” jego zewnętrzną stronę. Bardzo pomocnym może okazać się sygnał dawany z przodu konia przy pomocy bacika. Zazwyczaj „rozmawiający” z tyłem konia bacik musicie na moment przestawić do przodu i „klepnąć” nim zwierze w klatkę piersiową. Sygnały te zgrajcie z szarpnięciem wodzami. Gdy pracujecie tylko na zewnętrznej wodzy z wyprzedzającym koniem, bacik powinien trafiać w jego klatkę z zewnętrznej strony. Sugerujcie w ten sposób zwierzęciu, by postawiło zewnętrzną przednią nogą krótszy krok. Krok, który nie będzie ciągnął za sobą całego „rozpędzonego” boku. Ucząc wierzchowca równego i spokojnego chodzenia z opiekunem, nieodzowna jest umiejętność wykonywania takiej samej pracy z obu stron podopiecznego. Konieczne jest więc wyćwiczenie sprawności waszych rąk tak, by obie pracowały z taką sama swobodą i dokładnością.

Wielu z was zapyta po co te ćwiczenia. Wygląda to jak przygotowanie do chodów bocznych (ustępowanie od łydki, ciąg, itd.), a wielu początkujących jeźdźców nie zakłada, by kiedykolwiek wykonywała takie ćwiczenia. Owszem, tak to wygląda i faktycznie ćwiczenia te takimi są. Jednak przede wszystkim uczą wierzchowca, jak prawidłowo reagować na sygnały jeźdźca dawane łydkami. Siedząc w siodle na grzbiecie konia, tak właśnie reagującego, nie będziecie musieli „walczyć” z końskim bokiem pchającym się na waszą nogę, ani z jego ciężarem „wiszącym” na wodzach i tym samym waszych rękach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...