sobota, 10 czerwca 2017

PODSTAWIENIE ZADU KONIA DZIĘKI PRACY DOSIADEM


Ostatnio mam sporo okazji do korespondencyjnych rozmów na temat dosiadu i pracy dosiadem. Rozmów o angażowaniu końskiego zadu dzięki pracy dosiadem. Z tego, co piszą korespondujący ze mną jeźdźcy wnioskuję, że inaczej pojmujemy rolę pracy dosiadem. Może się mylę, ale dla większości jeźdźców oczywistym jest, że dosiadem pcha się wierzchowca. Ja natomiast dosiadem proszę konia o zwalnianie. Nie muszę używać wówczas wodzy, nawet na młodym uczącym się koniu. Gdy do wstrzymującego działania ciałem dodam pracę łydkami, to otrzymuję bardzo ładny efekt podstawienia zadu i zaangażowania tylnych końskich nóg do pracy.

Podejrzewam, iż wielu z was nieustannie słyszy od instruktorów i trenerów: „napnij pośladki”, „wypychamy konia pępkiem”, „siadamy głęboko w siodło”, „noga nieruchoma”. Praca dosiadem, podczas której mocno wciska się w siodło i pcha zwierzę, praca, podczas której kieruje się balansem ciała i zawsze ma się hamulec ręczny w postaci wędzidła i dodatkowych patentów, jest łatwiejsza niż nauczenie konia, by słuchał i rozumiał prośby. Prośby, które są przekazywane bez użycia siły. Ludziom chyba w ogóle trudno uwierzyć i zaufać, że zwierzę będzie respektowało prośby, które nie są wzmocnione siłowym impulsem. Przecież to wielkie silne zwierzę, więc trzeba mu też okazać siłę. To wielki błąd i bzdura. Konie są tak delikatne, jak wielkie i silne. Zgadzam się z tym, że użycie siły jest czasami konieczne ale tylko w postaci krótkich i ewentualnie powtarzanych impulsów i tylko po to, żeby wierzchowca czegoś oduczyć, a nie nauczyć. Na przykład: oduczyć siłowania się na wodzach i wykorzystywania do tego celu napiętych mięśni szyi. A głębokie siedzenie w siodle nie polega na wciskaniu napiętych pośladków w siodło i koński grzbiet. Głębokie siedzenie w siodle przypomina przypinanie klamerką jakiejś rzeczy do sznura. Ta klamerka to uda jeźdźca, rzecz do przypięcia to siodło, a sznur to koń. Im bardziej pionowo ustawicie klamerkę i dopchniecie jej zawias do sznura, tym lepiej całość się trzyma na sznurze. I nie jest do tego potrzebne napinanie pośladków ani jakiegokolwiek innego mięśnia w naszym ciele.




Być może będę się trochę powtarzać, być może już w jakimś innym poście czytaliście opisy i wyjaśnienia, które tu umieszczę. Jednak dla pewnej spójności przekazu piszę niektóre rzeczy po raz kolejny. Zacznę od tego, że koń idący od zadu, koń z podstawionym zadem, to zwierzę kroczące zadnimi nogami głęboko pod swoim brzuchem. Jak zaobserwować czy zwierzę idzie z zaangażowanym zadem? W wyobraźni narysujcie sobie ponową linię od nasady ogona wierzchowca aż do ziemi. Przy wysokim ustawieniu konia, cały krok stawiany tylnymi kończynami „mieści się” przed tą linią, czyli pod brzuchem zwierzęcia. Nie osiągnie się tego w krótkim czasie ale do takiego ideału dążymy podczas pracy z koniem. Zanim się jednak dojdzie do ideału, to owa wyobrażona linia „dzieli” krok konia na dwie części. Im mniejszy „kawałek kroku” zostaje za linią, tym lepiej zwierzę angażuje zad do pracy. Jeżeli za linią zostaje „połowa kroku” albo jego większa część, to znaczy, że koń całą siłę napędową ma w przednich kończynach. To znaczy, że wierzchowiec ciągnie całe ciało zapierając się o podłoże przednimi kończynami, a nie odpycha od podłoża zadnimi. Oznacza to również, że ciało konia nie idzie w równowadze, że mocno przeciążony jest przód jego ciała.

Druga rzecz, to koń z zaangażowanym zadem powinien mieć pozycję przypominającą przysiadanie na wysokim barowym stołku. Powinien ustawić ciało w sposób bardzo podobny do pozycji ciała jaką przyjmuje człowiek, gdy chce usiąść. Pozycji pochylonej ale z ciężarem opartym na nogach. Pozycji z „okrągłymi” plecami i nogami wysuniętymi „pod brzuch”.





Koń, z jeźdźcem na grzbiecie, powinien pracować „siedząc na takim stołku”. Cofnięte do tyłu nogi spowodują odsunięcie stołka spod pośladków i konieczność podparcia się na rękach. Czyli przerzucenia ciężaru na przednie kończyny. 


Dlaczego przy podstawianiu końskiego zadu człowiek powinien dosiadem przekazywać sygnały wstrzymujące? Ponieważ dosiad działa od góry zwierzęcia – działa na jego plecy, a chcemy żeby ich dół – czyli pośladki, koń obniżył.


Nasuwa się więc wniosek, że jeździec powinien działać impulsem w kierunku zadu zwierzęcia. Przy tym działaniu dosiadem, łydki jeźdźca powinny przekazywać zadnim nogom sygnały proszące o „przesunięcie się” pod brzuch. Dlaczego łydki? Ponieważ działają nisko- czyli blisko „podwozia”. Cofnięte do tyłu są częścią ciała jeźdźca najbardziej przybliżoną do zadnich kończyn wierzchowca. Możemy dzięki temu wyraźnie wskazać zwierzęciu z jaką częścią jego ciała chcemy „porozmawiać”. Możemy wskazać, że rozmawiamy z zadnimi kończynami.


Reasumując: wciskająco – pchający dosiad nie „informuje” konia o konieczności podstawienia zadu. Jeździec zaciśniętymi pośladkami i siłowymi ruchami bioder nie poprosi wierzchowca o zaangażowanie zadnich kończyn do napędzającej pracy. Pchający i wciskający się w grzbiet zwierzęcia dosiad jeźdźca oraz „nieme” łydki powodują, że koń podnosi szyję i wysoko nosi zad. Tym samym grzbiet konia robi się łękowato – zapadnięty, a nogi wierzchowca pracują w miejscu, w którym powinien „stać stołek”. 


Dodatkowo napięte pośladki człowieka wciskające się w siodło, czyli również w plecy zwierzęcia, uniemożliwiają koniowi pracę grzbietem. Żeby wierzchowiec mógł „zaokrąglić” swoje plecy, jeździec powinien „zdjąć” swój ciężar z kręgosłupa podopiecznego i przenieść go na boki końskich pleców

Posty do moich blogów piszę przy wsparciu patronów. Trochę więcej piszę o tym tutaj. Gdyby ktoś miał ochotę dołączyć do grona patronów i mnie wesprzeć to zapraszam i dziękuję.



9 komentarzy:

  1. Czyli w sumie, wychodzi z tego, że najpierw w wyobraźni mam postawić sobie cel, zobaczyć, to co chcę zrobić, a potem robić, pamiętając obraz mojego celu?
    Kurczę, sądzę że to może się udać, gdyż zawsze sama powtarzam, że nasze ciało podświadomie daje sygnały do tego, co chcemy uzyskać. Jutro będę próbować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chryzantema - dokładnie tak! Cieszę się, że będziesz próbować. Mam nadzieję, że uda się Tobie osiągnąć cel. Pozdrawiam. Olga

      Usuń
  2. Witam, tak czytam Pani wpisy, bo szukam luk u siebie, tzn. czego jeszcze nie rozumiem, co mi umknęło, nad czym starać się pracować albo co nowego można wypróbować i w ogóle. Książki oczywiście mam, ale tam wszystkiego nie ma niestety - brakuje czasem wnikliwej analizy poszczególnych czynności. Oczywiście mam też jazdy z instruktorem, ale wówczas jakoś blokuje mi się analizowanie tego co po kolei dokładnie mam robić (czyli trochę tracę skupienie na koniu), a po prostu na ślepo robię co ode mnie się wymaga i niestety nawyki z różnych prób rozwiązania moich licznych problemów automatycznie czasem wracają :) z kolei kiedy jeżdżę sama jestem spokojniejsza i potrafię się pilnować, ale brakuje kogoś z zewnątrz kto upewni mnie w tym czy działam ok czy nie. Tak, też widzę jak śmieszne to jest, ale nie mam podzielnej uwagi i mogę się skupić albo na koniu albo na trenerze, na raz mi to jakoś nie wychodzi :) W związku z powyższym dużo pracuję sama, bo jestem wtedy spokojniejsza (a to się udziela koniu;) )i cieszę się, że jest ktoś jeszcze, u kogo można doczytać, komu chce się wałkować temat jeździectwa niepowierzchownie:) jesteśmy z koniem teraz na takim etapie, żeby zachęcić go do zagalopowań z nisko ustawioną szyją i od zadu. Dzięki solidnej półparadzie w końcu zaczęło nam wychodzić, ale jeszcze brakuje lepszego zaangażowania zadu, przy czym sądzę, że to nadal sprawa mojego dosiadu, miednica jest już w miarę niezależna, jednak to jeszcze za mało, bo ten nieszczęsny pośladek czasem się zepnie albo dla odmiany odcinek lędźwiowy zapadnie i tak to jest z tą nauką jazdy konnej w pewnym wieku :) Trochę zbyt dużo napisałam i nie wiem czy ktoś coś z tego zrozumie :P Dzięki za to, że się Pani chce pisać, czekam na kolejne posty i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że moja praca piśmiennicza pomaga komuś w pracy z koniem. Jeśli chodzi o naukę jazdy konnej i wiek, to nigdy nie jest za późno. Wiem co mówię, wiem to z autopsji. Nie pytasz o żadną poradę ale chcę Tobie podpowiedzieć, że przede wszystkim skup się na sobie. Jak zapanujesz nad swoim ciałem, to zapanujesz też nad koniem. Nad jego umysłem i jego ciałem. Koń pracuje i ustawia się pod jeźdźca, pod jego dosiad i pracę. Koń pracuje tak, jak mu na to pozwala albo utrudnia siedzący na grzbiecie człowiek. Nie znaczy to, że nie należy pracować nad końskimi niedoskonałościami w postawie i pracy. Praca nad sobą i koniem musi być ściśle powiązana. Niestety, często pracę utrudniają mocno zakodowane błędy i odruchy, zarówno jeźdźca jak i konia. POCZYNANIA JEŹDŹCA W SIODLE Warto nagrywać swoje jazdy i samemu przyjrzeć im się z boku. Zapraszam do grupy Pogotowie jeździeckie live Pozdrawiam. Olga

      Usuń
    2. Dzięki, z chęcią zajrzę :)

      Usuń
  3. Czyli jak mam działać żeby uzyskać efekt podstawienia zadu? Mam z tym wielki kłopot...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Namówienie konia do zaangażowania zadu do wydajnej pracy i jego podstawiania to trudna i pracochłonna sztuka, która sprawia kłopot wielu jeźdźcom. Pytasz o przepis na taką pracę? Przepisu nie ma, bo to indywidualna rozmowa z koniem. O pracy jego zadnimi kończynami rozmawiaj za pomocą aktywnych łydek. Aktywne łydki nie działają cisnąc ani uciskając. Swoim ciałem, prawidłowo usadzonym w siodle, rozmawiaj o tym, że Twoje łydki nie proszą o zwiększenie tempa. Ciałem, łydkami i wodzami rozmawiaj z podopiecznym o rozluźnieniu jego mięśni, o skupieniu i ustawieniu jego ciała.

      Usuń
  4. Witam, czy jest gdzieś kontynuacja ostatniego akapitu, bo odnoszę wrażenie że artykuł skończył się nagle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Ostatni akapit jest linkiem do postu pt: "Aktywny dosiad". Pozdrawiam. Olga

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...