Jest to blog, którego tematem jest praca z końmi. Chcę w nim pokazać, jak należy przyglądać się tym zwierzętom, by je zrozumieć. Opisuję technikę jazdy opartą na wzajemnym porozumieniu i zrozumieniu wierzchowca i jeźdźca. Namawiam adeptów sztuki jeździeckiej do rozbudzenia swojej wyobraźni, która pomoże im wdrożyć w życie taki sposób współpracy z końmi.
Strony
- Strona główna
- Współpraca - kontakt
- Spis treści - chody boczne
- Spis treści - dosiad
- Spis treści - "ekspert radzi"
- Spis treści - jak rozmawiać z koniem
- Spis treści - jak zrozumieć konia
- Spis treści - jeździeckie abc..
- Spis treści - mowa ciała
- Spis treści - odpowiedzi na pytania
- Spis treści - praca na lonży
- Spis treści - rozważania niepoukładane
- Spis treści - równowaga
- Spis treści - wodze
- Spis treści - zaangażowanie zadu
- Spis treści - zrób ćwiczenie
- Spis treści - jak pracujemy
- Moje filmiki
- Publiczne posty na Patronite
- Podcasty. Audio - treningi
poniedziałek, 6 stycznia 2014
NA POCZĄTKU MOŻE BYĆ GORZEJ
Etykiety:
JAK ROZMAWIAĆ Z KONIEM,
JAK ZROZUMIEĆ KONIA
Kiedy zaczyna się pracę z koniem, który ma wpojone złe nawyki, trzeba nastawić się na to, że początkowy jej efekt może przypominać pogłębianie problemu, a nie „wychodzenie” z niego. Zwierzę z wpojonymi błędami zachowuje się jak źle zaprogramowana maszyna. Ciągle „wyskakują” kolejne błędy, które się ze sobą zapętlają. Próba naprawienia jednego uwydatnia, albo ujawnia następne. Najłatwiej byłoby usunąć wadliwy program i wgrać właściwy, ale w przypadku koni nie da się tak tego rozwiązać. Próbując naprawić błędy, które podczas jazdy popełnia wierzchowiec, jeździec wprowadza do „dialogu” prowadzonego z nim nowe sygnały. Zwierzę nie jest w stanie natychmiast zareagować na nie poprawnie, bo jeszcze nie rozumie ich znaczenia. A ponieważ zastępują one stare, nieprawidłowe sygnały i zwierzęciu wydaje się, że pozostawiliśmy go samego sobie, to zazwyczaj na tym właśnie etapie nauki uwidaczniają się kolejne błędy popełnione we wcześniejszej pracy z podopiecznym. W którymś a wcześniejszych tekstów radziłam „… zacznij uczyć klacz prawidłowej reakcji na Twoją lewą łydkę”... „Leżąc na niej” na pewno „nie słucha jej poleceń”. Wzmocnij przede wszystkim sygnał nią dawany…” i „…Przy takiej pracy łydką musisz odhaczać lewą wodzę…bardzo ważne, żeby pracująca lewa ręka była odstawiona od szyi konia takim ruchem, jakbyś otwierała drzwi i zapraszała podopieczną do wejścia…” Ostrzegałam w tym poście, że klacz w pierwszym odruchu, w „odpowiedzi” na otwartą wewnętrzną wodzę zareaguje zacieśnianiem łuku, albo koła. Jest to efekt tego, że koń był przepychany w bok wodzą (a powinna „poprosić” o to łydka). Jest to również efekt braku równowagi konia podczas ruchu. By nie „upaść” zwierzę opierało się o wodzę i nogę jeźdźca jak o płot, czy mur. Gdy ich zabrakło, wierzchowiec „wpada do środka” szukając oparcia, by ratować się przed upadkiem spowodowanym brakiem równowagi. Prawidłowego sygnału (zob. MASAŻ) musi się wierzchowiec nauczyć poprzez skojarzenie pewnych faktów. Przypadkowej, ale prawidłowej reakcji na sygnał od łydki jeźdźca i pochwały za tą reakcję. Żeby jednak koń tak zareagował, niejednokrotnie trzeba wzmocnić sygnał, używając bacika tuż za łydką. Wierzchowiec musi wpierw jakby uciec, odskoczyć od sygnału jak od ukąszenia. Nie można pozwolić, by ze strony zwierzęcia nie było żadnej reakcji. Niech zareaguje na początek w jakikolwiek sposób. Niech bryknie, odkopnie się, by później odskoczyć. Każdą reakcję trzeba oczywiście pochwalić słowem, klepnięciem, głaskaniem. Gdy pozwala się zwierzęciu, by w ogóle nie zareagował na sygnał, uczy się go, że brak reakcji jest dozwolony. Oczywiście, ucząc podopiecznego prawidłowej „odpowiedzi” na działanie pukające łydki, w żadnym wypadku nie można zamknąć odstawionej ręki. Gdy zrażeni początkowym niepowodzeniem przybliżycie wewnętrzną wodzę do końskiej szyi, zwierzę uzna to za powrót do pracy opartej na starych sygnałach i nie zwróci uwagi na „nowości”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No właśnie. Cały problem w tym, że w pracy z niektórymi końmi problem goni problem. U mnie problemem jest niewystarczające umiejętności i zdecydowanie niewielka wiedza o "języku" koni. Oj, długa droga przede mną, zanim zacznę dogadywać się z tymi mądrymi zwierzętami. Ale kto powiedział, że nie można uczyć się całe życie? :)
OdpowiedzUsuń