Jest to blog, którego tematem jest praca z końmi. Chcę w nim pokazać, jak należy przyglądać się tym zwierzętom, by je zrozumieć. Opisuję technikę jazdy opartą na wzajemnym porozumieniu i zrozumieniu wierzchowca i jeźdźca. Namawiam adeptów sztuki jeździeckiej do rozbudzenia swojej wyobraźni, która pomoże im wdrożyć w życie taki sposób współpracy z końmi.
Strony
- Strona główna
- Współpraca - kontakt
- Spis treści - chody boczne
- Spis treści - dosiad
- Spis treści - "ekspert radzi"
- Spis treści - jak rozmawiać z koniem
- Spis treści - jak zrozumieć konia
- Spis treści - jeździeckie abc..
- Spis treści - mowa ciała
- Spis treści - odpowiedzi na pytania
- Spis treści - praca na lonży
- Spis treści - rozważania niepoukładane
- Spis treści - równowaga
- Spis treści - wodze
- Spis treści - zaangażowanie zadu
- Spis treści - zrób ćwiczenie
- Spis treści - jak pracujemy
- Moje filmiki
- Publiczne posty na Patronite
- Podcasty. Audio - treningi
wtorek, 28 stycznia 2014
SŁOWA
Etykiety:
JAK ROZMAWIAĆ Z KONIEM,
PRACA NA LONŻY
Wielu z was na pewno zauważyło, że konie uczą się znaczenia niektórych słów. Oczywiście ogromną rolę odgrywa tembr głosu i czynności jakie przy zwierzęciu wykonujemy podczas wypowiadania danego słowa. Mówimy: „daj nogę”, albo „noga”, gdy chcemy, by podopieczny podał kopyto do wyczyszczenia. „Postaw nogę”, gdy pomyli się on i poda kopyto, gdy my akurat chcemy je posmarować z wierzchu smarem. „Stój”, „stęp”, „kłus”, „hop”, tymi słowami pomagamy sobie podczas pracy z koniem z ziemi, głównie na lonży, ale czasami również siedząc w siodle. Wierzchowce powinny jednak przede wszystkim doskonale znać znaczenie słów „nie”, „nie wolno”, „nie rób tak” itp. Pamiętacie wpis pt: „przepychanka”. Piszę tam o tym, że koń powinien stać w miejscu podczas różnych czynności wykonywanych przy nim przez człowieka. Opiekuję się klaczą, która zachowywała się przy czyszczeniu tak, jakby miała pod kopytami rozżarzone węgle. Była przy tej czynności bardzo nerwowa. Pewnie kojarzyła czyszczenie z bardzo nieprzyjemną pracą, którą jej wcześniej ludzie fundowali. Po wielu miesiącach pracy klacz przestała „tańczyć” podczas ubierania i „toalety”, jednak nie mogę powiedzieć, że jest grzeczna. Podopieczna nie może się czasami opanować i musi wyrazić swoje niezadowolenie. „Przejeżdża” zębami po metalowych prętach, albo gryzie drewniane ściany boksu, bądź ma ochotę rozszarpać uwiąz. Czasami zdarzy jej się nawet podnieść nogę w geście: „odczep się” (delikatnie mówiąc), albo nerwowo rzucać głową. Nie można na takie wyrażanie niezadowolenia pozwolić. Cały czas podczas czyszczenia klaczy obserwuje ją i „ostrym” stwierdzeniem „nie wolno’, „nie rób tak” uprzedzam jej próby pokazania niechęci do czynności, które przy niej wykonuję. Czasami wystarczy klaczy sama świadomość, że ją obserwuję, czasami nie. Ważne, żeby moje postępowanie przyniosło wyraźny efekt i żeby klacz skupiła się na naszym kontakcie, zamiast na swoich humorach. Niestety często obserwuję „obrazek”, na którym jest podobnie zachowujący się koń, człowiek wypowiadający takie same słowa, ale brakuje konsekwencji opiekuna i nie egzekwuje on „posłuszeństwa”. Koń uczy się w ten sposób, że wolno mu „olewać” polecenia. Oczywiście, jeżeli czyszczenie i siodłanie będzie dla konia wstępem do „tortur” podczas jazdy, to żadne słowa, żaden kontakt z nim nie uratuje sytuacji.
Konie są bardzo bystre i wiedza, że ja wiem, iż one rozumieją znaczenie słów, które do nich kieruję. Mają one też świadomość , że będę konsekwentnie egzekwować wykonanie zadanego polecenia, a to wszystko bardzo pomaga nam w pracy. Moim ulubieńcem jest bardzo „elektryczny” wałach, który potrafi nerwowo zareagować na wszystko co się wokół niego poruszy. Psuje to oczywiście naszą pracę, jego ustawienie, rozluźnienie, skupienie. Kiedy po raz kolejny reaguje on na np. fruwającą folię, kiedy podjeżdża po raz kolejny do miejsca, w którym „potwór” wydaje się być najgroźniejszy, uprzedzam jego poczynania mówiąc: „nie reaguj”, „nie przyspieszaj”, „skup się” itp. Tembr głosu, przy wypowiadaniu tych słów jest uspakajający, ale donośny i charyzmatyczny. Równocześnie nie rezygnuję z przekazywania lonżą i batem próśb dotyczących konkretnej pracy na lonży. Takie nasze głosowe próby kontaktu z koniem prowokują zwierzę do niepodzielnego skupiania się na nas, czuje on wtedy bowiem, że nasza uwaga skierowana na niego jest również niepodzielna. Chcecie, wierzcie lub nie, ale słowa: „nie psuj”, „pilnuj”, „utrzymaj to”, wypowiedziane do leniwych koni, którym nie chce się „zapamiętać” konkretnego ustawienia, również działają. Wierzchowiec potrafi prawidłowo ustawiony przebiec większość koła, a w jednym miejscu zawsze je „ściąć”, zawsze „wpaść” do środka. Owszem, pójdzie prawidłowo, gdy za każdym razem dostanie odpowiednie sygnały. Czyli pamiętanie o prawidłowym ustawieniu swojego ciała, wysiłek zapamiętania jak i co przestawić i ustawić, zostawia nam. Gdy połączę te sygnały z wymienionymi wcześniej słowami, po jakimś czasie uzyskuję to co chciałam. Zwierzę zaczyna wysilać się również intelektualnie, zapamiętuje i wprowadza w życie zapamiętane polecenia. Czasami, gdy widzę, że podopieczny próbuje znowu „wyłączyć się” i „odbębnić” kolejne kółko, wystarczy, że krzyknę „hej”, by przywrócić jego skupienie się na mnie i powrót do „umysłowej” pracy. (zob. WYGODNICKIE KONIE)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz