Jest to blog, którego tematem jest praca z końmi. Chcę w nim pokazać, jak należy przyglądać się tym zwierzętom, by je zrozumieć. Opisuję technikę jazdy opartą na wzajemnym porozumieniu i zrozumieniu wierzchowca i jeźdźca. Namawiam adeptów sztuki jeździeckiej do rozbudzenia swojej wyobraźni, która pomoże im wdrożyć w życie taki sposób współpracy z końmi.
Strony
- Strona główna
- Współpraca - kontakt
- Spis treści - chody boczne
- Spis treści - dosiad
- Spis treści - "ekspert radzi"
- Spis treści - jak rozmawiać z koniem
- Spis treści - jak zrozumieć konia
- Spis treści - jeździeckie abc..
- Spis treści - mowa ciała
- Spis treści - odpowiedzi na pytania
- Spis treści - praca na lonży
- Spis treści - rozważania niepoukładane
- Spis treści - równowaga
- Spis treści - wodze
- Spis treści - zaangażowanie zadu
- Spis treści - zrób ćwiczenie
- Spis treści - jak pracujemy
- Moje filmiki
- Publiczne posty na Patronite
- Podcasty. Audio - treningi
wtorek, 18 marca 2014
WYSZARPYWANIE WODZY
Etykiety:
WODZE
Konie, które kojarzą wędzidło, wodze i ręce jeźdźca z bólem pyska i szyi, prędzej czy później będą szukały sposobu, żeby z tym wszystkim walczyć. Jednym z nich jest wyszarpywanie „narzędzi zbrodni” z rąk jeźdźca. Szarpnięcia zwierzęcia są zazwyczaj tak mocne, że człowiek ma zbyt mało siły, by je zablokować. Człowiek sięga zazwyczaj w takiej sytuacji po jakieś dodatkowe narzędzia perswazji, przy pomocy których, ma nadzieję oduczyć konia złych manier. Zazwyczaj jest to czarna wodza, która teoretycznie powinna pomóc w takiej sytuacji. Wyszarpywanie wodzy jest swego rodzaju chorobą i zaaplikowanie czarnej wodzy, jako antybiotyku może przynieść właściwy efekt, ale tylko wówczas, gdy zostanie podany przez specjalistę, we właściwej dawce, przez określony czas (zob. SPRZĘT DODATKOWY). Przedawkowanie spowoduje u zwierzęcia kontuzje, ucieczkę od wędzidła albo szukanie innych sposobów walki. Niektórzy jeźdźcy próbują dogadać się z szarpiącym koniem puszczając całkowicie wodze. Z pewnością koń nie czując bólu zadawanego wędzidłem, poczuje się dużo bardziej szczęśliwy, ale takie działanie nie nauczy wierzchowca nie bać się go i je akceptować. Pozostawiony sam sobie koń będzie nerwowo przeżuwał wędzidło w nadziei, że uda mu się w końcu wyrzucić je z pyska.
Mam nowego znajomego, który jest właścicielem bardzo sympatycznej klaczy z takim właśnie problemem. Szukając sposobu, by ulżyć końskiemu pyskowi, zakłada do jazdy bez wędzidłowe hackamore. „To rodzaj końskiego kiełzna, mylony z rodzajem wędzidła. Jest ono przeznaczone dla koni, które nie tolerują wędzidła lub koni z problemami zębowymi. Zakłada się je na nos konia i za pomocą dźwigni wywiera nacisk na to miejsce. Im dłuższa dźwignia, tym hackamore mocniejsze i należy uważać, gdyż przy mocnym szarpnięciu można złamać koniowi kość nosową. Najczęściej używane do skoków i westernu”-Wikipedia. Jego podopieczna jest koniem z rodzaju: „rozpędzam się i zasuwam bez ograniczeń”. Hackamore miało dać znajomemu poczucie panowania nad tempem konia. Zdając sobie jednak sprawę, że takim kiełznem można zrobić zwierzęciu krzywdę, jeździ nie przekraczając swoich jeździeckich umiejętności, by nie musieć używać siły przy pracy wodzami. Uczy też siebie i swoją klacz nowego sposobu współpracy i porozumienia, opartego na „mowie ciała”. Uczy się prowadzić podopieczną przy pomocy dosiadu (zob. GŁĘBOKIE SIEDZENIE W SIODLE, ANGLEZOWANIE, BIODRA JEŹDŹCA, WODZE Z WYOBRAŹNI), ciężaru swojego ciała (zob. CIĘŻAR JEŹDŹCA W STRZEMIONACH, JAKO POMOC W PRACY Z KONIEM, CIĘŻKA OPONA) pracy łydkami (zob. ŁYDKI I JESZCZE RAZ ŁYDKI, PRACUJ ŁYDKAMI, UCZUCIE STEROWANIA ZADEM) i mięśniami brzucha (zob. POŁYKANIE JABŁKA) Daje to szansę powrotu do pracy z wędzidłem, które moim zdaniem pozwala na wprowadzenie większej ilości „słów-sygnałów” niż hackamore. Ono uniemożliwia bowiem przekazywanie prośby koniowi otwartą wodzą. A takie działanie nią jest potrzebne, by nauczyć zwierzę rozluźniania szyi, zginania jej bez stawiania oporu i by nauczyć konia prawidłowej reakcji na wewnętrzna łydkę. Poza tym zastosowanie hackamore u tej klaczy nie przyniosło oczekiwanego efektu i mimo braku wędzidła w pysku nadal rzuca ona głową i wyszarpuje wodze.
Żeby koń zaakceptował wędzidło, człowiek musi przede wszystkim nauczyć się trzymać wodze tak, żeby utrzymać równy, delikatny i stały nacisk wędzidła na dolna szczękę zwierzęcia. Jakikolwiek ruch głową wierzchowiec wykona, ręce jeźdźca muszą za nią podążać tak, by ten nacisk utrzymać (zob. SPRĘŻYNA, ROZMOWA TELEFONICZNA) Zasada ta musi obowiązywać również podczas dawania wodzami sygnałów. Po szarpnięciu wodzami, po ich pociągnięciu nie można pozwolić, by wodze zrobiły się zbyt luźne. „Wracające” po daniu sygnału nasze ręce muszą utrzymać wędzidło „ułożone” na końskim języku w sposób poprzedzający sygnał. Spróbujcie sobie wyobrazić swoje ręce tak długie, że wodze stałyby się niepotrzebne, bo możecie chwycić kółka wędzidła bezpośrednio swoimi dłońmi. Wyobraźcie sobie, że koń nie ma założonego ogłowia, więc waszym zadaniem jest cały czas trzymać wędzidło w taki sposób, by nie wypadło podopiecznemu z pyska, ale również tak, by nie naciskać zbyt mocno na jego język i nie szarpać za „kąciki ust”. (Przeczytaj też: "Problemy klaczy o imieniu Drobina")
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz