Poprzedni post (ĆWICZENIA PRZYGOTOWUJĄCE DO GALOPU) zakończyłam opisem ćwiczenia, które nadaje się idealnie do wykonania podczas jazdy leśnymi ścieżkami. Świadome prowadzenie konia wzdłuż jednej albo drugiej granicy leśnej ścieżki, to wcale nie takie proste zadanie. Szczególnie problematyczne może być dla jeźdźców, którzy zazwyczaj zostawiają podopiecznemu swobodę wyboru trasy marszu na takiej ścieżce.
8
Do kolejnego ćwiczenia ułóżcie drążki w koło. Zadaniem waszym będzie jeździć wzdłuż tych drążków wewnątrz i na zewnątrz koła. Tradycyjnie zróbcie ćwiczenie w stępie i kłusie, stojąc w strzemionach i w pół-siadzie, dopiero potem anglezując i w kłusie ćwiczebnym. „Dozwolone” sygnały są takie same jak przy drążkach ułożonych na wprost, włącznie z szeroko „otwartymi” wodzami. „Ciekawe” i nietypowe w tym ćwiczeniu ma być to, że macie sobie wyobrazić, iż prowadzicie konia wzdłuż drążków ułożonych na wprost. Inaczej mówiąc- musicie jechać po kole wierzchowcem ustawionym do jazdy na wprost. To bez sensu? Wcale nie. Galop jest wygodnym ruchem ale najtrudniejszym do porozumiewania się. W galopie najtrudniej dawać sygnały łydkami. Z drugiej strony wierzchowce właśnie w galopie najbardziej boją się utraty równowagi i najtrudniej im sobie poradzić z jej brakiem. Dlatego większość koni i jeźdźców galopuje bardzo chaotycznie i na zasadzie: „może jakoś się uda”. To w galopie najtrudniej namówić konia do wygięcia ciała, by wejść w łuk. To w galopie, w akcie paniki i desperacji, jeźdźcy używają wewnętrznej wodzy jako kierownicy, zginając szyję podopiecznego pod kątem prostym. Jeźdźcy nie zwracają wówczas nawet uwagi na to, że prowokują w ten sposób zwierzę do „wypadania” zewnętrzną łopatką na zewnątrz wyznaczonego łuku. To ćwiczenie pozwoli nauczyć się wam „dogadać”, z prostym jak dyszel ciałem konia, podczas pokonywania łuku. To ćwiczenie nauczy was i waszego podopiecznego, że jego zgięta szyja nie jest potrzebna do pokonania zakrętu i nie powinna być sygnałem inicjującym wejście w zakręt.
9
W pierwszym poście z tej serii w ćwiczeniu 4 jeździec miał za zadanie namówić konia do zgięcia szyi: „Kolejne ćwiczenie w pozycji „stój”- to „zginanie” końskiej szyi. Także przy tym ćwiczeniu „prosimy” wierzchowca o pozostanie w miejscu „wykorzystując” własne mięśnie brzucha. Odstawioną wyraźnie od końskiej szyi ręką zasugerujcie zwierzęciu, by zgięło szyję. Delikatnymi, powtarzanymi i krótkimi szarpnięciami, powoli i stopniowo zachęćcie podopiecznego do takiego ruchu. Ręką powinniście pracować tak, jakbyście chcieli lekko przesunąć wędzidło po końskim języku. Ruch ręki przypomina gest zapraszający do wejścia. Dłoń i nadgarstek powinny być tak ustawione, jakbyście chwalili się zegarkiem.” W kolejnym ćwiczeniu potrzebna wam będzie znowu prosta ścieżka ułożona z drążków. Jadąc wzdłuż jednej albo drugiej granicy tej ścieżki, „namówcie” konia do zgięcia szyi i utrzymania jej w tym zgięciu do czasu, aż nie poprosicie o jej wyprostowanie. I nie mam tu na myśli żadnych chodów bocznych w postaci „łopatek”, bo do wykonania tej figury konieczne jest wygięcie ciała konia, a nie szyi. W przypadku tego ćwiczenia chodzi o to, by zwierzę „rozglądało się na boki” utrzymując tor marszu na wprost. Ćwiczenie to będzie dalszym ciągiem nauki prowadzenia ciała konia, bez udziału jego głowy i szyi jako wyznacznika kierunku jazdy. Przy zgiętej przez wierzchowca szyi nadal można: „.... użyć lekkie, krótkie i powtarzane szarpnięcia wodzami, imitujące klepnięcie wędzidłem w końską pierś”. Przede wszystkim jednak regulacji tempa pilnują mięśnie brzucha jeźdźca. Pomocami wskazującymi zwierzęciu tor marszu powinny być łydki, które w tym przypadku będą wysyłały informacje: „nie oddalaj łopatek od granicy ścieżki, nie przekraczaj łopatką granicy ścieżki, nie oddalaj zadu od granicy i nie przekraczaj zadem granicy ścieżki”. Prawidłowe wykonanie tego ćwiczenia zagwarantuje wam ustawienie przodu ciała konia i tyłu w jednej linii tak, by jego przednie i zadnie kończyny stąpały po jednym torze. Podpowiem wam też, że bardzo pomocna jest wyobraźnia, w której musicie iść wyznaczonym dla konia torem na własnych nogach i nie możecie dać się z tego toru zepchnąć. Jak się na pewno domyślacie, ćwiczenie należy wykonać w stępie i kłusie. Stojąc w strzemionach, w pół-siadzie, anglezując i w kłusie ćwiczebnym.
10
Kiedy wykonanie ćwiczenia dziewiątego nie będzie stwarzało problemów, możecie przenieść się z nim na koło. Oczywiście, wyznaczenie granicy koła drążkami ułatwi prawidłowe wykonanie tego ćwiczenia. I wbrew pozorom, poprowadzenie ciała konia w prawo z „rozglądającą się” szyją i głową zwierzęcia w lewo, jest możliwe do wykonania. Tak, jak i poprowadzenie ciała podopiecznego w lewo podczas „rozglądania się” w prawo.
11
Teraz proponuję ćwiczenie dotyczące już samego galopu. „Poproście” podopiecznego o zagalopowanie, jednak, gdy podopieczny będzie już chciał wykonać polecenie, „wycofajcie” się z tej „prośby”. Tak, jakbyście w ostatniej chwili zrezygnowali z zagalopowania. Oczywiście sygnałem „ogłaszającym” zwierzęciu rezygnację z wyższego chodu, nie może być zaciągnięcie wodzy. Wykorzystajcie „pomoce” opisane w poprzednich ćwiczeniach, sugerujące zwierzęciu chęć zwolnienia. Jeżeli przy próbie zagalopowania, z którego zrezygnowaliście, wasz wierzchowiec mocno rozpędził się w kłusie, koniecznie trzeba „namówić” go do maksymalnego zwolnienia tempa w tym chodzie. Powtórzcie parę razy to ćwiczenie zanim „pozwolicie” w końcu zwierzęciu na galop. Takie ćwiczenie zwiększa czujność i skupienie konia na jeźdźcu. Nie pozwala też zwierzęciu na mechaniczne i rutynowe „odpowiadanie” na prośby i polecenia opiekuna.
12
Kolejne ćwiczenie to przejścia z galopu do kłusa. Po zagalopowaniu, gdy poczujecie pierwszy krok galopu, „poproście” wierzchowca o przejście do kłusa. Oczywiście „poproście” wykorzystując sygnały opisane przy wcześniejszych ćwiczeniach. (Mięśnie brzucha, „klepnięcia wędzidłem”, postawa ciała). Chciałabym namówić was do tego, by nie zaciągać wodzy wymuszając przejście do wolniejszego chodu, nawet, gdy galopujący z wami wierzchowiec nie od razu zareaguje na „mowę” waszego ciała. Mimo przegalopowanych kilku foule, mimo braku reakcji konia na sygnały na pierwszym okrążeniu w galopie, a nawet na drugim czy trzecim, konsekwentnie i uparcie egzekwujcie od zwierzęcia, by zareagował na waszą pracę mięśniami brzucha. Jeżeli do tej pory wierzchowiec zmuszany był do przejścia z galopu do kusa zaciąganymi wodzami, to nie można wymagać od niego, by na nowe sygnały zareagował od razu. Oczywiście po każdej prawidłowej reakcji konia, nawet po dłuższym i nieplanowanym dystansie, należy mu się pochwała. Przed następnym zagalopowaniem „poproście” podopiecznego o maksymalne wyciszenie i zwolnienie kłusa. Jestem pewna, że przy każdym następnym powtórzeniu tego ćwiczenia, dystans przemierzony przez konia w galopie bez odpowiedzi na „polecenia” zwalniające, będzie coraz krótszy. Żeby pomóc sobie i zwierzęciu we wzajemnym zrozumieniu, róbcie to ćwiczenie unikając na początku dłuższych prostych. Bardzo pomocne jest zacieśnianie koła, po którym prowadzicie konia oraz rozluźnianie mięśni jego szyi poprzez namawianie do zgięcia tej że. Pamiętajcie jednak, że rozluźniające będzie zgięcie sugerujące: „popatrz w prawo, popatrz w lewo”, a nie zgięcie szyi, by posłużyła jako kierownica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz