Słyszeliście na pewno powiedzenie, że konia można zepsuć w pięć minut, a naprawiać, czy odpracowywać błąd, trzeba miesiącami. Łatwiej uczyć zwierzę od podstaw niż oduczyć złego nawyku, by w to miejsce wpoić nowe, prawidłowe zachowanie. Tym bardziej, że nie da się uniknąć takiej kolejności, bo z wierzchowcem jest jak z miedzianym drutem. Bardzo pogięty trzeba najpierw dobrze rozprostować zanim nada mu się nowy regularny kształt. Niestety stare nawyki cały czas ukrywają się gdzieś w końskiej podświadomości i od czasu do czasu dają o sobie znać. Zdarza się to nawet wówczas, gdy jesteśmy już na bardzo dobrej drodze do sukcesu w ich eliminowaniu. Złe nawyki odzywają się w przy stresujących dla konia sytuacjach, gdy jest on zmęczony, zniechęcony, gdy chce „odbębnić” jazdę. Czasami wierzchowiec potrafi tak się zapętlić w powielaniu starych błędów, że przestaje reagować na nasze sygnały nawet te, które doskonale rozumie. Nie wykonuje poleceń, których wykonanie nie sprawiało mu już trudności. Zwierzę, które tak „zamknęło się w sobie” trzeba wyciągnąć z tego stanu. Obudzić, „wyczyścić umysł” jakby „zresetować” i zacząć nadawanie sygnałów od nowa. Trochę tak, jakby koń pisał na tablicy dyktando. Jeżeli pisze bezmyślnie i w każdym słowie robi błąd, to czyścimy tablicę i zaczynamy dyktando od początku. Wszystkie możliwe pomoce egzekwujące skupienie się i zwolnienie tempa zgrane w jednym momencie proszą konia: „hej! Zwolnij, otrząśnij się, skoncentruj i wycisz” (zob. DLACZEGO KOŃ NIE SŁUCHA SYGNAŁÓW, WODZE Z WYOBRAŹNI, CIĘŻAR JEŹDŹCA W STRZEMIONACH….., CIĘŻKA OPONA, POŁYKANIE JABŁKA, GŁOWĄ W MUR).
Musi to być taki sygnał, po którym zwierzę natychmiast znajdzie się na granicy tego chodu, w którym akurat pracujemy i tego niższego (stęp na granicy zatrzymania). Musicie poczuć, że zwierzę nagle zainteresowało się wami, że przestało się śpieszyć. Musicie poczuć, że wasze łydki i ciało mogą bez przeszkód nadać nowy rytm krokom stawianym przez tylne nogi wierzchowca. Taki sygnał powinien zawierać „duży ładunek” waszej determinacji, charyzmy i pewności siebie. Ważne jednak, żeby koń nie przeszedł ostatecznie do tego niższego chodu, bo przecież chcemy nauczyć go czegoś właśnie w tym, w którym akurat pracujemy. Dobrze byłoby też utrzymać podopiecznego przez chwilę na tej granicy, by rozbudzić w nim zainteresowanie co będzie dalej: przejście czy poprosimy go o ponowne „rozhuśtanie” danego chodu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz