Podejrzewam, że wielu z was widziało wiele mówiący rysunek, który świetnie ilustruje równowagę boczną konia albo jej brak.
Źródło: https://web.facebook.com/horseleaders/photos/a.670412369647057/1596228067065478/?type=3&theater
Nie mogę zrozumieć, jak można myśleć, że przechylonej żywej istocie dobrze się pracuje. Że odchylonemu od pionu koniowi dobrze się pracuje. Spróbujcie przechylić się w bok tak, żeby czuć swój ciężar mocniej oparty na jednej z nóg i zacznijcie uprawiać biegi, jazdę na nartach, rolkach itd. Najlepiej jeszcze zróbcie to z obciążeniem na plecach, które wraz z waszym torsem opada na jedną ze stron. Myślicie, że koń „ma inaczej?” Że inaczej czuje takie przechylenie, bo ma cztery nogi? Nic bardziej mylnego – spróbujcie biec na czworakach obciążając jedną ze swoich stron. Popróbujcie takie chodzenie z workiem na plecach, który opada ciężarem na obciążoną stronę.
Z obciążeniem na grzbiecie wierzchowiec musi pracować w ten sposób, żeby jego ciężar był równo rozłożony na obie strony ciała i na wszystkie cztery nogi. Jeżeli dzieje się inaczej, to z brakiem równowagi koń radzi sobie napinając mięśnie, usztywniając stawy, wykrzywiając ciało i szukając oparcia np. na rękach jeźdźca. To wszystko pozwala mu utrzymać was na grzbiecie, pozwala jemu samemu utrzymać się na nogach - ale prowadzi do kontuzji i stanów zapalnych w ciele. Takie wierzchowce z czasem zaczynają notorycznie kuleć, często mają nieustannie opuchnięte kończyny, rzucają głową itp.
Obciążanie wewnętrznego strzemienia przez jeźdźca powoduje, że koń szuka też sposobu na skontrowanie takiego przeciążania. Szuka również po to, żeby ratować się przed upadkiem. Niestety, tym sposobem nie jest próba równego rozłożenia swojego ciężaru na lewą i prawą stronę oraz na przód i tył swojego ciała. Reakcje wierzchowców i sposoby ratowania siebie i was jeźdźców przed upadkiem są różne. Wiele koni „ucieka” na zewnątrz łuku - konie wynoszą zewnętrzną łopatką poza tor wyznaczonego marszu. Inne napinają cały wewnętrzny swój bok, wyginając go przy tym żebrami do wewnątrz. Wierzchowiec szuka w ten sposób oparcia na waszej wewnętrznej łydce i ręce. Jeszcze inne pomagają sobie szyją i zginają ją na zewnątrz, pozostawiając wewnątrz łuku łopatkę napierającą na wodzę i waszą rękę.
Kilkukrotnie pisałam już o trzech płaszczyznach, które należy sobie wyobrazić i którymi w wyobraźni należy „przeciąć” konia, żeby zrozumieć kiedy koń pracuje w równowadze.
Wstawiam tu linki odsyłające do tych postów.
Rys. Jarosław Figan
Gdy pochyla się w bok również jeździec, to wygląda to jeszcze gorzej.
Żeby natomiast uzmysłowić sobie, jak „namawiać” końską kłodę do powrót do pionu i poziomu, najlepiej posłużyć się wyobraźnią. Wyobraźcie sobie, że niosący was podopieczny wewnętrznymi kończynami maszeruje w niewielkim zagłębieniu – w płytkim „rowie”.
W procesie namawiania konia do podniesienia boku ciała powinno uczestniczyć nasze (jeźdźców) ciało. Jeździec musi sugerować sposobem siedzenia w siodle, że absolutnie nie podda się tendencji i nie obniży swojego boku wraz z końskim ciałem – nie wpadnie swoją nogą i bokiem w „rów”. Nie powinno być to jednak sztywnym i nienaturalnym podciąganiem boku naszego ciała w górę. Dlatego najlepiej znowu posłużyć się wyobraźnią i w niej wyciągać z rowu swoją nogę i bok naszego ciała.
Niezbędna jest też delikatna i świadoma praca wodzami – z tej strony konia którą „podnosimy”, jeździec powinien namawiać do rozluźnienia mięśni przodu końskiego ciała. Z przeciwległego boku jeździec powinien pracować pomocami nad prostym ustawieniem końskiego ciała. Powinien również dawać zwierzęciu do zrozumienia, że nie wolno mu przesunąć się w bok, dopóki nie podniesie nóg kroczących „w rowie”.
Posty do moich blogów piszę przy wsparciu patronów. Trochę więcej piszę o tym tutaj. Gdyby ktoś miał ochotę dołączyć do grona patronów i mnie wesprzeć to zapraszam i dziękuję. Olga
Ponieważ moja blogowa „twórczość” stała się dość obszerna – napisałam około 300 postów na czterech blogach - to stwierdziłam, że moi czytelnicy mają pewnie problem ze znalezieniem postów powiązanych ze sobą tematycznie. Postanowiłam więc pogrupować posty dotyczące zagadnień związanych z pracą z wierzchowcami i zapisać w formie dokumentu pdf. Będę je udostępniać moim patronom i osobom, które chciałyby wesprzeć moją pracę w jakiejś innej formie. Pierwszy dokument dotyczy prowadzenia konia i problemów z tym związanych. Ponieważ jest to „pilot” całej serii, to udostępniam go publicznie na Patronite. Jestem ciekawa czy mój pomysł ma sens i rację bytu. Będę wdzięczna za komentarze i opinie. Zapraszam do lektury.
Po przeczytaniu tego posta zrozumiałam, co działo się z koniem na ktorym jezdze, kiedy jezdzilam na lonzy..Z poczatku klacz ladnie chodzila, ja sobie cwiczylam stabilizacje nog w strzemionach, tzn rozluznienie, niedociskanie kolanami, udami w klusie anglezowanym, cwiczebnym, ale jakos tak po polowie czasu zauwazylam, ze kon zaczyna scinac srednice kola, przyspieszac klus, a jak weszlam w galop, ot poprstu kladl sie do wewnatrz - a ja nieswiadoma, razem z nim...Klaczka jakby dostala swira, stala sie zrywna, niespokojna..kiedy instruktorka odpiela lonze na koniec, to serio balam sie ze mnie kon poniesie. Ale o dziwo zaczela isc spokojnie i nawet klus znowu byl spokojny i równy. Intruktorka tlumaczyla, ze "ten kon tak ma", czyli ze na pocztku jest leniwy i trzeba popedzac, apotem to wystarczy lekki impuls i leci! Kiedy pierwszy raz jezdzilamna tej klaczce, to bylo bardzo podobnie, czyli na poczatku ladnie chodzila, nawet nie trzeba bylo popedzac, bardzo ladnie weszla w galop (jak na mnie, bo mam z tym ogromne trudnosci), ktory trwal i trwal, dobrze sie jechalo i bylam zachwycona. Zrobilam tak dwie rundki, a potem zagalopowalam w polsiadzie i sie zaczelo: najpierw lekki baranek, potem niekontrolowany szus do przodu i po prostu kon sie "rozsypal". Kiedy pytalam skad ta roznica, to powiedziano mi, ze nie moge jej wypychac biodrami bo jest na to wrazliwa. No ale na lonzy jej nie wypychalam. Ale sie rozpisalam:). W skrocie chcialam tylko rzec, ze wydaje mi sie teraz ze problemem tej klaczki moze byc zaburzona rownowaga (pewnie z mojej win). Dobrze wiedziec, bo teraz bede mogla odpowiednio sie zachowywac. Ewa
OdpowiedzUsuńOdpowiedź instruktora: "ten koń tak ma" na jakiekolwiek pytanie, to najgorsza z możliwych odpowiedzi. To nieświadome przyznanie się do braku wiedzy i kompetencji. To już lepiej, gdyby instruktor przyznał się szczerze i uczciwie do niewiedzy. Może po takim szczerym wyznaniu poczułby się zobowiązany uzupełnić wiedzę.
UsuńZnowu ja:) pisze w różnych miejscach, bo chce się tematcznie odnosić do niektórych faktów. I tak np, w kontynuacji powyższego komentarza moge powiedzieć, ze dzis zastosowałam sie do porad i wyszło bardzo fajnie, tzn: kiedy koń zacząl się klaść w galopie (na lonzy, wiec male kółko), ja nie kładłam się razem z nim, tylko robiłam przeciwwagę i dodatkowo wewnętrzną łydką próbowałam ją "podciągnąć" za brzuch. Nie wiem czy to był przypadek, ale zadziałało. Galop był równy, koń sam wyszedł na większe koło, nie rzucał się. Mam nadzieję, że to nie było tylko "szczęście początkującego:)). Pozdrawwiam, Ewa:)
OdpowiedzUsuńJeżeli poczułaś „odpowiedź” konia na swoje sygnały, to nie był to przypadek. Jeżeli koń wyrównał tempo i rytm w galopie, przestał zacieśniać koło itd to znaczy, że zwierzę zrozumiało Twoją prośbę. Nie oznacza to jednak, że wierzchowiec zapamięta na zawsze właściwą postawę i sposób pracy. Jako jeździec musisz powtarzać swoje prośby i polecenia podczas każdej wspólnej pracy i dzięki nimi prowadzić konia w prawidłowej postawie.
Usuń