sobota, 26 stycznia 2019

RÓWNOWAGA BOCZNA KONIA

Rys. Jarosław Figan


Podejrzewam, że wielu z was widziało wiele mówiący rysunek, który świetnie ilustruje równowagę boczną konia albo jej brak.

Gdy zaczynałam przygodę jeździecką w tradycyjnej szkółce jeździeckiej, to pamiętam informacje przekazywane przez instruktorów i bardziej doświadczonych jeźdźców, że podczas ruchu na łukach koń obciąża mocniej wewnętrzne nogi. Kolejną informacją było stwierdzenie, że tak ma być, że tak jest właśnie dobrze i prawidłowo. Taka „wiedza” na temat chodzenia wierzchowca pod siodłem jest bezmyślnie powtarzanym od wielu lat stereotypem w jeździeckim świecie. W związku z tym większość jeźdźców siedząc na grzbiecie konia, podczas pokonywania przez niego łuku, specjalnie przechyla się w bok do wewnątrz zakrętu i obciąża wewnętrzne strzemię. Obciążają je, żeby „pomóc” zwierzęciu pokonać trasę poprzez zaburzenie jego równowagi?! Żeby „pomóc” mu pokonać łuk poprzez wymuszenie obciążenia wewnętrznych kończyn?! Jeźdźcy próbują namówić wierzchowca do pokonania łuku tak, jak robi się to na motorze – z przechyłem do wewnątrz.

Nie mogę zrozumieć, jak można myśleć, że przechylonej żywej istocie dobrze się pracuje. Że odchylonemu od pionu koniowi dobrze się pracuje. Spróbujcie przechylić się w bok tak, żeby czuć swój ciężar mocniej oparty na jednej z nóg i zacznijcie uprawiać biegi, jazdę na nartach, rolkach itd. Najlepiej jeszcze zróbcie to z obciążeniem na plecach, które wraz z waszym torsem opada na jedną ze stron. Myślicie, że koń „ma inaczej?” Że inaczej czuje takie przechylenie, bo ma cztery nogi? Nic bardziej mylnego – spróbujcie biec na czworakach obciążając jedną ze swoich stron. Popróbujcie takie chodzenie z workiem na plecach, który opada ciężarem na obciążoną stronę.

Z obciążeniem na grzbiecie wierzchowiec musi pracować w ten sposób, żeby jego ciężar był równo rozłożony na obie strony ciała i na wszystkie cztery nogi. Jeżeli dzieje się inaczej, to z brakiem równowagi koń radzi sobie napinając mięśnie, usztywniając stawy, wykrzywiając ciało i szukając oparcia np. na rękach jeźdźca. To wszystko pozwala mu utrzymać was na grzbiecie, pozwala jemu samemu utrzymać się na nogach - ale prowadzi do kontuzji i stanów zapalnych w ciele. Takie wierzchowce z czasem zaczynają notorycznie kuleć, często mają nieustannie opuchnięte kończyny, rzucają głową itp.

Obciążanie wewnętrznego strzemienia przez jeźdźca powoduje, że koń szuka też sposobu na skontrowanie takiego przeciążania. Szuka również po to, żeby ratować się przed upadkiem. Niestety, tym sposobem nie jest próba równego rozłożenia swojego ciężaru na lewą i prawą stronę oraz na przód i tył swojego ciała. Reakcje wierzchowców i sposoby ratowania siebie i was jeźdźców przed upadkiem są różne. Wiele koni „ucieka” na zewnątrz łuku - konie wynoszą zewnętrzną łopatką poza tor wyznaczonego marszu. Inne napinają cały wewnętrzny swój bok, wyginając go przy tym żebrami do wewnątrz. Wierzchowiec szuka w ten sposób oparcia na waszej wewnętrznej łydce i ręce. Jeszcze inne pomagają sobie szyją i zginają ją na zewnątrz, pozostawiając wewnątrz łuku łopatkę napierającą na wodzę i waszą rękę.

Kilkukrotnie pisałam już o trzech płaszczyznach, które należy sobie wyobrazić i którymi w wyobraźni należy „przeciąć” konia, żeby zrozumieć kiedy koń pracuje w równowadze.

Wstawiam tu linki odsyłające do tych postów. 

Praca nad równowagą konia powinna prowadzić do ustawienia i ułożenia tych płaszczyzn w pionie i poziomie. Pracę z siodła nad równowagą konia jeździec musi zacząć od równomiernego rozłożenie swojego ciężaru na obu strzemionach. Jeżeli wierzchowiec ma swój ciężar rozłożyć równo na swoje prawe i lewe kończyny, to najpierw, i przede wszystkim, jeździec musi zacząć równo obciążać lewą i prawą stronę końskich pleców. Jeździec musi czuć, że ten sam ciężar swojego ciała opiera na lewym i prawym strzemieniu. Na łukach, zakrętach czy odcinakach prostych - w każdej sytuacji i przy każdym ćwiczeniu jeździec nie może przechylać się na prawą czy lewą stronę. Nie może przesuwać bioder i nie może obniżać żadnego z ramion. Nie może tego robić nawet wówczas, gdy jego podopieczny, pod nim idący, przechyla się na którąś ze stron. Postawa jeźdźca musi być „wzorem” i „odnośnikiem” dla ciała konia, które będzie szukało równowagi.



Świadome kontrolowanie i rozkładanie swojego ciężaru na obie strony końskiego ciała możliwe jest tylko wówczas, gdy jeździec wyraźnie staje w strzemionach. To trochę tak, jakby człowiek stanął na dużej szalkowej wadze i chciał ją utrzymać w równowadze. Takie opieranie ciężaru w strzemionach jest możliwe mimo podparcia pod pośladkami.
Rys. Jarosław Figan

Jeździec pozostający w równowadze nawet wówczas, gdy tej równowagi nie zachowuje koń, zaczyna w wyraźny sposób odczuwać krzywizny i przechylenia ciała podopiecznego. Żeby jednak człowiek zaczął namawiać wierzchowca do pracy nad uzyskaniem bocznej równowagi, musi zdać sobie sprawę z tego, jak to jest możliwe, że zwierzę mające po dwie nogi z każdej ze stron, może stracić równowagę. Rysunek na początku postu znakomicie to obrazuje – koń obniża łopatkę i biodro, bo przesuwa kopyta pod kłodę. Ustawia przez to swoje kończyny z danego boku pod kątem do powierzchni. Wierzchowiec nie chodzi i nie biega wówczas na pionowo ustawionych nogach. Na łukach, w pionowym ustawianiu, pracują zewnętrzne kończyny zwierzęcia, a wewnętrzne swoją górną częścią „opadają” w stronę podłoża.



Gdy pochyla się w bok również jeździec, to wygląda to jeszcze gorzej.



Pomagając zwierzęciu odzyskać równowagę, jeździec powinien te wewnętrzne jego kończyny „podnieść” i ustawić w pionie. Praca nad tym podnoszeniem nie jest prosta, bo osobno trzeba na ten temat „rozmawiać” z przednią kończyną, osobno z zadnią i niejednokrotnie trzeba jeszcze osobno „poprosić” o podniesienie wewnętrzną stronę końskiego brzucha. Ten bezwiednie opadający bok brzucha jest konsekwencją ustawienia pod kątem pracujących kończyn. Jednak ich pionowe postawienie może być utrudnione, jeżeli jeździec nie uświadomi podopiecznemu konieczności podniesienia brzucha.

Żeby natomiast uzmysłowić sobie, jak „namawiać” końską kłodę do powrót do pionu i poziomu, najlepiej posłużyć się wyobraźnią. Wyobraźcie sobie, że niosący was podopieczny wewnętrznymi kończynami maszeruje w niewielkim zagłębieniu – w płytkim „rowie”.



Waszym zadaniem jako „kierowców” jest wytłumaczenie podopiecznemu, że powinien wyciągnąć swoje kończyny z rowu i lekko odsunąć się od brzegu zagłębienia.


Sygnały dawane łydką muszą sugerować zagarnianie i podnoszenie boku ciała od spodu – zagarnianie podobne do tego, jakie wykonuje łycha koparki podbierająca piasek. Oczywiście łydka jeźdźca nie powinna robić takiego zamachu jak to dzieje się w przypadku koparki.

W procesie namawiania konia do podniesienia boku ciała powinno uczestniczyć nasze (jeźdźców) ciało. Jeździec musi sugerować sposobem siedzenia w siodle, że absolutnie nie podda się tendencji i nie obniży swojego boku wraz z końskim ciałem – nie wpadnie swoją nogą i bokiem w „rów”. Nie powinno być to jednak sztywnym i nienaturalnym podciąganiem boku naszego ciała w górę. Dlatego najlepiej znowu posłużyć się wyobraźnią i w niej wyciągać z rowu swoją nogę i bok naszego ciała.

Niezbędna jest też delikatna i świadoma praca wodzami – z tej strony konia którą „podnosimy”, jeździec powinien namawiać do rozluźnienia mięśni przodu końskiego ciała. Z przeciwległego boku jeździec powinien pracować pomocami nad prostym ustawieniem końskiego ciała. Powinien również dawać zwierzęciu do zrozumienia, że nie wolno mu przesunąć się w bok, dopóki nie podniesie nóg kroczących „w rowie”.




Posty do moich blogów piszę przy wsparciu patronów. Trochę więcej piszę o tym tutaj. Gdyby ktoś miał ochotę dołączyć do grona patronów i mnie wesprzeć to zapraszam i dziękuję. Olga




Ponieważ moja blogowa „twórczość” stała się dość obszerna – napisałam około 300 postów na czterech blogach - to stwierdziłam, że moi czytelnicy mają pewnie problem ze znalezieniem postów powiązanych ze sobą tematycznie. Postanowiłam więc pogrupować posty dotyczące zagadnień związanych z pracą z wierzchowcami i zapisać w formie dokumentu pdf. Będę je udostępniać moim patronom i osobom, które chciałyby wesprzeć moją pracę w jakiejś innej formie. Pierwszy dokument dotyczy prowadzenia konia i problemów z tym związanych. Ponieważ jest to „pilot” całej serii, to udostępniam go publicznie na Patronite. Jestem ciekawa czy mój pomysł ma sens i rację bytu. Będę wdzięczna za komentarze i opinie. Zapraszam do lektury.


4 komentarze:

  1. Po przeczytaniu tego posta zrozumiałam, co działo się z koniem na ktorym jezdze, kiedy jezdzilam na lonzy..Z poczatku klacz ladnie chodzila, ja sobie cwiczylam stabilizacje nog w strzemionach, tzn rozluznienie, niedociskanie kolanami, udami w klusie anglezowanym, cwiczebnym, ale jakos tak po polowie czasu zauwazylam, ze kon zaczyna scinac srednice kola, przyspieszac klus, a jak weszlam w galop, ot poprstu kladl sie do wewnatrz - a ja nieswiadoma, razem z nim...Klaczka jakby dostala swira, stala sie zrywna, niespokojna..kiedy instruktorka odpiela lonze na koniec, to serio balam sie ze mnie kon poniesie. Ale o dziwo zaczela isc spokojnie i nawet klus znowu byl spokojny i równy. Intruktorka tlumaczyla, ze "ten kon tak ma", czyli ze na pocztku jest leniwy i trzeba popedzac, apotem to wystarczy lekki impuls i leci! Kiedy pierwszy raz jezdzilamna tej klaczce, to bylo bardzo podobnie, czyli na poczatku ladnie chodzila, nawet nie trzeba bylo popedzac, bardzo ladnie weszla w galop (jak na mnie, bo mam z tym ogromne trudnosci), ktory trwal i trwal, dobrze sie jechalo i bylam zachwycona. Zrobilam tak dwie rundki, a potem zagalopowalam w polsiadzie i sie zaczelo: najpierw lekki baranek, potem niekontrolowany szus do przodu i po prostu kon sie "rozsypal". Kiedy pytalam skad ta roznica, to powiedziano mi, ze nie moge jej wypychac biodrami bo jest na to wrazliwa. No ale na lonzy jej nie wypychalam. Ale sie rozpisalam:). W skrocie chcialam tylko rzec, ze wydaje mi sie teraz ze problemem tej klaczki moze byc zaburzona rownowaga (pewnie z mojej win). Dobrze wiedziec, bo teraz bede mogla odpowiednio sie zachowywac. Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź instruktora: "ten koń tak ma" na jakiekolwiek pytanie, to najgorsza z możliwych odpowiedzi. To nieświadome przyznanie się do braku wiedzy i kompetencji. To już lepiej, gdyby instruktor przyznał się szczerze i uczciwie do niewiedzy. Może po takim szczerym wyznaniu poczułby się zobowiązany uzupełnić wiedzę.

      Usuń
  2. Znowu ja:) pisze w różnych miejscach, bo chce się tematcznie odnosić do niektórych faktów. I tak np, w kontynuacji powyższego komentarza moge powiedzieć, ze dzis zastosowałam sie do porad i wyszło bardzo fajnie, tzn: kiedy koń zacząl się klaść w galopie (na lonzy, wiec male kółko), ja nie kładłam się razem z nim, tylko robiłam przeciwwagę i dodatkowo wewnętrzną łydką próbowałam ją "podciągnąć" za brzuch. Nie wiem czy to był przypadek, ale zadziałało. Galop był równy, koń sam wyszedł na większe koło, nie rzucał się. Mam nadzieję, że to nie było tylko "szczęście początkującego:)). Pozdrawwiam, Ewa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli poczułaś „odpowiedź” konia na swoje sygnały, to nie był to przypadek. Jeżeli koń wyrównał tempo i rytm w galopie, przestał zacieśniać koło itd to znaczy, że zwierzę zrozumiało Twoją prośbę. Nie oznacza to jednak, że wierzchowiec zapamięta na zawsze właściwą postawę i sposób pracy. Jako jeździec musisz powtarzać swoje prośby i polecenia podczas każdej wspólnej pracy i dzięki nimi prowadzić konia w prawidłowej postawie.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...