Ostatnio widziałam jeźdźca na sympatycznym młodym koniu z predyspozycjami do ładnego ujeżdżeniowego ruchu. Po jego postawie podczas jazdy wywnioskowałam, że wierzchowiec zajeżdżany był przez kogoś z silnymi rękami i przy pomocy czarnej wodzy. Podczas pracy szyja tego zwierzęcia sprawiała wrażenie dużo krótszej niż przy swobodnym ruchu i schowanej w "ramiona". Koń miał głowę mocno opuszczoną z brodą przesadnie przyciąganą w kierunku klatki piersiowej. Takie ustawienie głowy i szyi z pewnością wpajane było zwierzęciu przy użyciu dużej siły i odtwarzane jest przez niego automatycznie w obawie przed bólem. Smutny widok. Gdyby ustawić człowieka w porównywalnej pozycji to wyglądałby mniej więcej tak jak na rysunku poniżej.
Nie ma wówczas żadnego kontaktu między współpracującymi istotami (zob. WĘDZIDŁO W KOŃSKIM PYSKU), jeździec nie wyczuwa pytań i skarg wysyłanych przez podopiecznego.
Nie czuje zaciśniętej szczęki ani sztywnych mięśni szyi wierzchowca, nie czuje źle ustawionych jego łopatek ani tego, że traci on równowagę.